Reprezentacja Polski siatkarzy od zwycięstwa rozpoczęła ostatni turniej Ligi Narodów, mimo że dwie pierwsze partie zakończyły się porażką. 

Na trzeci turniej Ligi Narodów Polska pojechała w składzie:

Kochanowski, Kłos, Huber, Bieniek, Janusz, Łomacz, Semeniuk, Leon, Śliwka, Bednorz, Zatorski, Popiwczak.

W pierwszym starciu pokonaliśmy reprezentację Słowenii 3:2 (29:31, 21:25, 25:20, 25:20, 15:13). Do rozegrania w Pasay City pozostały jeszcze trzy mecze: z Brazylią, Kanadą oraz Japonią.

Pierwszy set mogło by się wydawać, że mieliśmy pod kontrolą. Udawało nam się utrzymać trzy/dwupunktowe prowadzenie. W decydującym momencie wzrosło ono nawet do czterech – 20-16. Niestety od tej chwili Słoweńcy wygrali trzy akcje z rzędu, ale i tak to my jako pierwsi mieliśmy piłkę meczową, a nawet dwie i obydwu nie wykorzystaliśmy. Końcówka na przewagi była prawdziwym rollercoasterem. Każda z reprezentacji miała swoje okazje. Wszystko zakończyło się wynikiem 31-29 na korzyść rywali.

Druga partia toczyła się już bardziej pod dyktando Słoweńców. To oni wyszli na prowadzenie i utrzymali tę przewagę do końca, wygrywając 25:21.

Trzeci i czwarty set obróciliśmy na swoją korzyść. Po ofiarnej grze wyrównaliśmy stan rywalizacji na 2:2, doprowadzając do tie-breaka. Obie partie wygrane zostały różnicą pięciu punktów. Mimo to Biało-Czerwonym wcale nie szło tak łatwo jak wskazuje wynik, szczególnie końcówka przysporzyła kibicom mnóstwa emocji.

Losy meczu rozstrzygnęła ostatnia partia, z której to Polacy wyszli zwycięsko. Walka trwała do ostatniej piłki. Przy stanie 10:10 nasi zawodnicy zdobyli kolejno dwa punkty z rzędu, co przesądziło o wyniku spotkania i mogliśmy cieszyć się z triumfu nad Słowenią!

Następnym rywalem biało-czerwonych będzie Brazylia, z którą zagramy w piątek.