Medalu nie będzie. Polska po świetnej walce przegrywa z reprezentacją Słowenii w 1/4 finału 72:73. Nasza kadra w takim wypadku będzie walczyć w słabszej części drabinki o jak najwyższe miejsce. Niestety przegrywając na tym etapie nie jesteśmy już w stanie zakończyć mistrzostw Europy na pozycji wyższej niż piąta. Nie zmienia to faktu, że jest to fantastyczny turniej w naszym wykonaniu.

Było tak blisko. W tym spotkaniu Biało-Czerwoni faworytem nie byli i nie udało im się sprawić sensacji. Mimo wszystko jeszcze 20 sekund przed końcem byliśmy jedną nogą w półfinale. Strefa medalowa w tegorocznej edycji nie jest dla nas, ale nie możemy się załamywać. Na Eurobaskecie w Gdyni czekają nas jeszcze kolejne pojedynki, które zdecydują na którym miejscu zakończymy tą imprezę. Miejmy nadzieję, że przytrafi się nam jeszcze jakieś zwycięstwo, które pozwoli nam uplasować się jak najwyżej.

Słoweńska precyzja

Spotkanie rozpoczęło się dość spokojnie z obu stron. Nie było zbyt wielu skutecznych akcji w ataku, a wynik przez dłuższą chwilę utrzymywał się na 4:2 dla Słoweńców. Nasi rywale w końcu jednak zaczęli trafiać do kosza i odjechali nam na 7 punktów. W takim wypadku momentalnie zareagował trener Miłoszewski, który poprosił o przerwę na żądanie. Po niej gra Polaków zdawała się być jeszcze gorsza, więc przyszedł czas na zmiany personalne. One także nie przyniosły poprawy, przez co Słowenia mogła konsekwentnie zwiększać przewagę. W efekcie dobrej skuteczności z dystansu oponenta i naszej bezradności ostatecznie przegrywamy pierwszą kwartę 15:27.

Poprawa

Słoweńcy od początku tej części gry nie zaprzestali rzucania z dystansu i dalej im się to opłacało. Pewna ręka ich strzelców nie zadrżała nawet na chwilę, przez co nie byliśmy w stanie zmniejszać strat. Nasza gra wyglądała już jednak zdecydowanie lepiej i na półmetku drugiej kwarty różnica nadal wynosiła 12 punktów. W kolejnych minutach poprawiła się nasza defensywa i zaczęliśmy zmuszać rywali do popełniania coraz większej liczby błędów. Atak za to zaczął być naprawdę przyjemny do oglądania, a wszystko to zawdzięczaliśmy zaangażowaniu i walczności zawodników przebywających na boisku. Nareszcie było to także zauważalne na tablicy wyników, która pokazywała do przerwy już tylko 41:34 dla Słoweńców.

Fenomenalna kwarta

Pierwsze dwie minuty po przerwie, choć bez wielu skutecznych akcji, należały zdecydowanie do nas. Dalej utrzymywaliśmy bardzo dobrą postawę w obronie i dokładaliśmy cenne punkty w ataku czego nie robili nasi rywale. Na 6 minut i 38 sekund po celnej trójce Maksymiliana Wilczka po raz pierwszy objęliśmy prowadzenie. Nasza kadra była bardzo podbudowana i prezentowała się o dwie klasy lepiej niż Słoweńcy. Ci znaleźli się w ogromnym kryzysie, a przemawiać o tym mógł fakt, że żaden z ich rzutów nie znalazł drogi do kosza przez ponad połowę trzeciej kwarty! Po chwili w końcu nadeszło przełamanie, ale to Polacy dalej pozostawali na minimalnym prowadzeniu, które utrzymaliśmy już do końca tej części meczu.

Tak blisko…

Ostatnia kwarta od samego początku była bardzo wyrównana. Różnica między zespołami niespecjalnie się zmieniała, a każdy kolejny ruch był niezwykle ważny. Po trzech minutach reprezentacja Słowenii celnym rzutem za trzy punkty doprowadziła do remisu, a po chwili Arkadiusz Miłoszewski wziął timeout. Chwilowa przerwa w grze nie wybiła jednak Słoweńców z dobrego rytmu. Ponownie pojawiła się u nich solidna defensywa, a także celne rzuty dystansowe. Na minutę przed końcem niezwykle istotną trójkę trafił Anthony Wrzeszcz, dzięki czemu wyszliśmy na 3-punktowe prowadzenie. Pomimo dobrej sytuacji na 20 sekund do końca popełniliśmy fatalną stratę i to Słoweńcy tym razem byli o jedno oczko z przodu. Później w decydującej akcji nie zdołaliśmy umieścić piłki w koszu, przez co ostatecznie przegraliśmy całe spotkanie 72:73.

 

Podopiecznych Arkadiusza Miłoszewskiego czekają teraz dwa spotkania klasyfikacyjne. Pozwolą one sklasyfikować przegranych w ćwierćfinałach na miejscach od piątego do ósmego. Słoweńcy za to bez porażki przedostają się do półfinału i zapewne celują w zwycięstwo. Jutro będzie jednak czas, aby na chwilę zwolnić. Piątek to dzień przerwy na tegorocznym Eurobaskecie. W sobotę natomiast wracamy już do rywalizacji w decydującej fazie turnieju.

 

Polska – Słowenia 72:73 (15:27, 19:14, 19:9, 19:23)