Maja Chwalińska pokonała Kazaszkę Zariję Dijas 6:4, 6:0 i wystąpi w ćwierćfinale turnieju WTA 125 Polish Open. Półfinał osiągnął debel Weronika Falkowska i Martyna Kubka, więc na pewno zobaczymy Biało-Czerwone w meczu o tytuł! W drugiej rundzie singla przegrały: Urszula Radwańska oraz Gina Feistel.
W czwartek Falkowska i Kubka spotkają się z inną polską parą Weronika Ewald (Gdańska Akademia Tenisowa) i Zuzanna Kolonus (Legia Warszawa), startującą z „dziką kartą” przyznaną przez Polski Związek Tenisowy, organizatora turnieju. Ten mecz zostanie rozegrany nie przed godziną 16-tą. Wcześniej na kort, w drugim meczu dnia, wyjdzie Chwalińska.
– Dzisiaj czułam się o wiele lepiej, niż wczoraj. Zaadaptowałam się do tych warunków. Kort centralny wydaje się troszkę wolniejszy niż kort numer 1. Dzisiaj jestem bardziej zadowolona z siebie, wyglądało to lepiej niż w pierwszym meczu. Przyjechałam tutaj bardziej rozluźniona niż zwykle. Nie oczekiwałam od siebie zbyt wiele, bo wiedziałam, że będzie to dla mnie bardzo wymagające, żeby przez jeden dzień przestawić się i od razu wyjść na mecz w zupełnie innych warunkach – powiedziała Chwalińska (cytat za PZT).
– Dobrze rozpoczęłam mecz, objęłam prowadzenie, ale gdy straciłam kilka gemów, to trochę mi uciekła koncentracja. Wiatr mocno kręcił, dlatego faktycznie trzeba było być mocno skoncentrowanym, bo warunki się zmieniały z punktu na punkt. Cieszę się, że później obudziłam się i zaczęłam konsekwentnie grać swoje. Bardzo lubię ten kort. Kilkukrotnie grałam na nim – dodała.
Jako pierwsza do gry wyszła w środę Urszula Radwańska (WKT Mera Warszawa), która do głównego turnieju awansowała z eliminacji. Na obiekcie stołecznej Legii wygrała dwa mecze, zanim w 1/8 finału uległa rozstawionej z trójką Łotyszce Darii Semenistaji 4:6, 3:6. Dla młodszej z sióstr Radwańskich sam awans do głównej drabinki oraz przejście pierwszej rundy było sporym sukcesem.
– Mimo wszystko jestem zadowolona, zarówno dzisiejszego meczu, jak i z występu w całym turnieju, chociaż te korty są dla mnie trochę za wolne. To nie jest mój ulubiony hard, ale mimo tego odnalazłam się i fajnie mi się grało. Sama nawierzchnia jest bardzo wolna, ale mam wrażenie, że te piłki dosyć nieźle latały, więc może przez to jest wrażenie, że piłka szybciej lata. Gdyby piłki były cięższe, to mogłaby być masakra – wyjaśniła Radwańska.
– Obecnie ważna jest dla mnie regeneracja i skupienie na treningu. Chcę mieć siły i motywację na końcówkę sezonu. Przyznaję, że obecnie nabrałam dystansu do tenisa i teraz nie cisnę już za wszelką cenę, bo przypłaciłam to kontuzjami i różnymi dołami mentalnymi. Na pewno już nie chcę tak żyć. Jak patrzę na obecne tenisistki, które rozpaczają na konferencjach prasowych, tak jak chociażby Sakkari niedawno, to nigdy w życiu nie chcę się już tak czuć. Nauczyłam się odpuszczać, odpoczywać. Teraz wiem, że jak mam ochotę się zregenerować, to to robię – dodała.
W drugim meczu na korcie centralnym Gina Feistel (LOTTO PZT Team/WKS Grunwald Poznań) uległa w trzech setach Gruzince Mariam Bolkwadze 6:2, 2:6, 3:6. – Tylko na ten turniej przeszłam na hard, ale następne turnieje będę grać na mączce. Jest jeszcze kilka imprez w Polsce, w których planuję wystąpić. Dobrze się czuję na ziemi, a wiem, że zimą i tak będę zmuszona do gry na kortach twardych. Poza tym będę próbowała swoich sił w turniejach WTA. Jak mam zagrać na hardzie w większych turniejach, to muszę na pewno więcej czasu poświęcić na przygotowanie – wyjaśniła po meczu zawodniczka, która od pewnego czasu reprezentuje Polskę.
Zostaw komentarz