Anastasia Khomich i Daria Zimnol wygrały turniej Victor Latvia International w deblu. Polki w finale pokonały parę z Francji: Agathe Cuevas i Kathell Desmots-Chacun.
Biało-Czerwoni w licznym składzie wystąpili podczas turnieju z cyklu Future Series na Łotwie. Sukcesem swój start zakończyły Khomich i Zimnol, a do etapu ćwierćfinału dotarli Mikołaj Morawski i Krzysztof Podkowiński.
Anastasia Khomich i Daria Zimnol podczas Latvia International zostały rozstawione z numerem “2”. W pierwszym meczu bez problemu pokonały Szwedki Bjorkler i Öhling 2:0 (21:3, 21:17). Druga runda była już zdecydowanie trudniejsza, ale Polkom udało się wygrać w dwóch setach z Francuzkami Fillonneau/Gaudreau – 23:21, 21:17. W ćwierćfinale natomiast rywalkami Biało-Czerwonych były Szwedki Hallberg i Johansson. Również w tym pojedynku górą były Anastasia i Daria, wygrywając go 2:0 (21:14, 21:19). Półfinał z rozstawionymi z numerem “3” Estonkami Käsner i Rüüter także nie sprawił większych trudności naszym badmintonistkom. Zwycięstwo 2:0 (21:17, 21:16) dało awans do finału. Właśnie w pojedynku o złoto Khomich i Zimnol straciły pierwszego seta na tym turnieju. Francuzki Agathe Cuevas i Kathell Desmots-Chacun rozbiły Polki aż 21:6. Biało-Czerwone nie zamierzały się jednak poddawać i w drugiej partii to one były górą. Ostatecznie po zaciętym, granym na przewagi trzecim secie Anastasia Khomich i Daria Zimnol wygrały ten pojedynek 2:1 (6:21, 21:17, 24:22) i sięgnęły po najcenniejszy krążek.
W deblu panów najlepiej spisali się Mikołaj Morawski i Krzysztof Podkowiński. Nasi młodzi zawodnicy rozpoczęli zmagania od zwycięstwa z Litwinami Berzanskisem i Paksysem 2:0 (21:19, 21:17). Następnie sprawili niespodziankę, pokonując rozstawioną z czwórką parę z Estonii: Berik/Ounmaa 2:1 (19:21, 21:14, 21:15). Niestety w ćwierćfinale lepsi okazali się Hiszpanie Daniel Franco i Rodrigo Sanjurjo, z którymi Polacy przegrali wynikiem 1:2 (18:21, 21:17, 19:21).
Jeśli chodzi o rywalizację w singlu to najdalej, a więc do 2 rundy turnieju głównego dotarli Dominik Kwinta oraz Maksymilian Danielak.
Zostaw komentarz