“Rottweilery” pokazały siłę! W hitowym starciu 2 kolejki Orlen Basket Ligi, Anwil Włocławek pokonał na własnym parkiecie Dziki Warszawa 79:70. Podopieczni Selcuka Ernaka zdołali spełnić oczekiwania, dzięki czemu pozostają niepokonani w meczach o stawkę na starcie kampanii 2024/25.

We Włocławku po staremu. Anwil rozpoczyna obecne rozgrywki z najlepszej możliwej strony, co pokazuje, że pomysł na grę nowego trenera zdaje swój egzamin. Trzy zwycięstwa w trzech oficjalnych meczach o stawkę, a także rozmiary tych wygranych, dają pozostałym ekipom wiele do myślenia. “Rottweilery” po raz kolejny będą jednym z kandydatów do złota w Orlen Basket Lidze, jednakże nie takie historie koszykarski świat już widział. Zresztą daleko sięgać nie trzeba, bo do roku ubiegłego, kiedy to Przemysław Frasunkiewicz po fenomenalnym starcie (bilans 13-0), poległ na etapie ćwierćfinału z najniżej rozstawioną wówczas drużyną PGE Spójni Stargard.

Fot: www.fiba.basketball

Pokaz siły, a później…

Już od pierwszej minuty na hali we Włocławku mogliśmy zobaczyć prawdziwy pokaz siły ekipy gospodarzy. Anwil szybko zbudował sobie dwucyfrową przewagę, trafiając do kosza raz za razem. Dobra skuteczność utrzymała się do końca pierwszej kwarty, dzięki czemu włocławianie rzucili rywalom aż 29 punktów. Dziki straciły dystans do miejscowych głównie przez nieporadność w ataku, kończąc premierowe 10 minut z 10 oczkami mniej na koncie.

Druga kwarta rozpoczęła się wręcz fenomenalnie dla “Rottweilerów”. Efektowe bloki Nicka Ongendy oraz celna trójka Kamila Łączyńskiego napędzały biało-niebieskich do wykonywania niesamowitych rzeczy. Natchnieni gospodarze nie pozwalali przyjezdnym na zmniejszanie dystansu, gdyż nadal świetnie prezentowali się w ofensywie.  Gra w defensywie pozostawiała co prawda wiele do życzenia, jednakże nawet bez tego elementu, Anwil był o wiele lepszy niż rywale ze stolicy.

Na 4 minuty do końca pierwszej połowy w obozie gospodarzy doszło do chwilowego rozprężenia, co momentalnie wykorzystali podopieczni Krzysztofa Szablowskiego. Warszawianie zredukowali straty aż o połowę, w związku z czym Selcuk Ernak poprosił o timeout. Po nim jego zespół nie zdołał wrócić do dobrego rytmu, tracąc jednocześnie coraz więcej z kapitału, zbudowanego jeszcze w pierwszej części meczu. W efekcie na przerwę Anwil schodził prowadząc już tylko 39:35.

Fot. Anwil Włocławek

Pełna kontrola

Tuż po przerwie zdeterminowana drużyna gospodarzy ponownie próbowała uciec gościom, jednakże ci umiejętnie wykorzystywali słabości defensywne swoich rywali. Pozwalało to jednak tylko na utrzymywanie kilkupunktowego dystansu, przez co z każdą kolejną minutą, to Anwil był coraz bliżej końcowego zwycięstwa.

W ostatniej części spotkania miejscowi nareszcie dopięli swego, dystansując Dziki na bezpieczne 15 oczek. Silny włocławski kolektyw znów pokazał ogromną siłę rażenia, dzięki czemu pewne zwycięstwo stało się faktem.

Ostatecznie pojedynek Anwilu Włocławek z Dzikami Warszawa zakończył się wynikiem 79:70. W związku z tym ekipa z województwa kujawsko-pomorskiego zaczyna sezon od dwóch wygranych, zaś warszawianie po raz pierwszy w obecnej kampanii OBL musieli obejść się smakiem.

Anwil Włocławek – Dziki Warszawa 79:70 (29:19, 10:16, 20:17, 20:18)

Anwil: Funderburk 17, Michalak 14, Petrasek 11, Nelson 10, Ongenda 10, Turner 9, Taylor 3, Łączyński 3, Sulima 2, Gruszecki 0, Łazarski 0

Dziki: McGill 14, McGlynn 14, Andersson 12, Szlachetka 12, Wesson 6, Joesaar 5, Pamuła 3, Mokros 3, Bartosz 1, Grochowski 0, Bender 0