Hapoel przyjechał, zagrał, wygrał i pojechał. W skrócie – kolejny mecz Trefla w EuroCupie bez zwycięstwa, a także bez większej historii. Sopocianie w 8 kolejce BKT EuroCup polegli na własnym parkiecie z naszpikowanym gwiazdami Hapoelem Tel-Aviv 64:93. W związku z tym Mistrzowie Polski po ośmiu pojedynkach w europejskich pucharach wciąż pozostają na ostatnim miejscu w grupie z fatalnym bilansem 0-8.

NBA zawitało do Sopotu! Kilku byłych graczy najlepszej koszykarskiej ligi świata w barwach Hapoelu Tel-Aviv zmierzyło się dziś z Mistrzem Polski w ERGO ARENIE. Efekt? Bezdyskusyjna wygrana przyjezdnych, którzy nie pozostawili cienia szans najlepszemu zespołowi w Polsce w ubiegłym sezonie.

W składzie izraelskiej drużyny mogliśmy zobaczyć m.in. Patricka Beverleya (740 meczów w NBA), Bruno Caboclo (107 meczów w NBA), Isha Wainrighta (129 meczów w NBA), Antonio Blakeneya (76 meczów w NBA) czy króla strzelców BCL z 2023 roku Marcusa Fostera (zwycięzca G-League 2022). Zbiór gwiazd w kadrze Hapoelu okazał się dziś zdecydowanie za mocny dla Mistrzów Polski, którzy wypadli niezwykle słabo na tle gości z Izraela.

Fot. Trefl Sopot

Podopieczni trenera Żana Tabaka, choć mieli swoje okazje na początku obecnego sezonu, aby odnieść zwycięstwo w EuroCupie, to są obiektywnie daleko w tyle za europejską czołówką. Wydawać by się mogło, że wszystko idzie w dobrym kierunku, że te porażki dadzą sopocianom cenną lekcję, z której skorzystają przy okazji następnych kolejek.

Niestety tak się nie stało, przez co jedyny polski zespół w tych rozgrywkach wygląda na ten moment fatalnie, a bilans 0-8 świetnie oddaje sytuację, w której znajduje się polska koszykówka klubowa.

Fot. Trefl Sopot

Kontrola

Początek spotkania Mistrzowie Polski zagrał z charakterem, pokazując rywalom, że nie będą chłopcami do bicia. Do czasu… Od wyniku 8:5 dlaTrefla wszystko diametralnie zaczęło się zmieniać, rzecz jasna z korzyścią dla Hapoelu. Pierwsza kwarta wygrana przez ekipę z Izraela 22:16 to był dopiero początek stopniowego budowania przewagi, która przyniosła im pewność siebie oraz spokój w kolejnych minutach spotkania.

Kadra ekipy z Tel-Avivu jest dość szeroka i bardzo dobrze przystosowana do gry na wielu frontach. Praktycznie każdy zawodnik, przebywający na boisku, wnosił jakże potrzebną jakość i zaangażowanie. To były decydujące czynniki, które pozwoliły przyjezdnym zdystansować miejscowych do przerwy na 13 punktów. Najwięcej do powiedzenia przez pierwsze 20 minut miał Marcus Foster czy Tomer Ginat. Po stronie gospodarzy dobre zawody rozgrywał natomiast Tarik Phillip, jednakże nadal brakowało lepszej skuteczności pozostałych graczy, co także oferował nam Hapoel.

Fot. Hapoel Tel Aviv BC – מועדון הכדורסל הפועל תל אביב

Nie do ruszenia

Przyjezdni po przerwie byli nie do ruszenia. Podopieczni Stefanosa Dedasa prezentowali jakość oraz dobrą organizację, co pozwalało im na zdobywanie kolejnych punktów bez większego wysiłku. Coraz częściej zaczynał nam się pokazywać Patrick Beverley, Antonio Blakeney, Bruno Caboclo czy Ish Wainright, czyli ci zawodnicy, którzy jak mało kto, mają doświadczenie w kontrolowaniu wyniku meczu oraz grze pod większym naciskiem rywali. Trefl, choć nie odstawał zdobyczą punktową w trzeciej kwarcie od Hapoelu, to nadal tracił minimalnie więcej. W taki sposób nie dało się uwierzyć w zwycięstwo, które z każdą kolejną chwilą odjeżdżało pociągiem w stronę Tel-Avivu.

Ostatnia kwarta potwierdziła nam jedynie dominację gości z Izraela. Sopocianie wyglądali, jak dzieci we mgle, co tylko podkreślało ich dzisiejszą niemoc. Co prawda, bardzo dobrą koszykówkę zaczął nam pokazywać Jakub Schenk, ale niestety był to tylko pojedynczy indywidualny występ na otarcie łez. Kuba rzucił tego wieczoru 17 oczek i w ważnych momentach spotkania stanowił jedoosobową armię rzuconą do walki przeciwko jedenastu takim jednostkom. Armia greckiego szkoleniowca (Stefanos Dedas) natomiast w samej czwartej części meczu dołożyła do pieca, triumfując w niej w stosunku 26:14, jednocześnie pieczętując pewną wygraną podczas delegacji do Sopotu (93:64).

Ostatecznie Hapoel zgarnął na swoje konto w ERGO ARENIE wszystkie cztery kwarty, zwyciężając cały pojedynek różnicą aż 29 punktów. Dzięki temu klub z Tel-Avivu utrzymuje się w ścisłej czołówce w tabeli grupy A z bilansem 5-3, zaś Trefl niezmiennie szoruje po dnie z ośmioma porażkami po ośmiu rozegranych kolejkach.

Fot. Trefl Sopot

Trefl Sopot – Hapoel Tel-Aviv 64:93 (16:22, 16:23, 18:22, 14:26)

Trefl: Schenk 17, Best 10, Phillip 9, Weathers 9, McGowens 6, Van Vliet 4, Witliński 4, Zyskowski 2

Hapoel: Foster 21, Ginat 14, Blakeney 12, Beverley 11, Caboclo 8, Wainright 8, Ragland 6, Blayzer 4, Palatin 3, Yaacov 2, Timor 0