Sensacja w Warszawie! Górnik Zamek Książ Wałbrzych pokonał będącą na fali Legię 91:81. Podopieczni Andrzeja Adamka udowadniają tym samym, że wracają na dobre tory, odnosząc drugie zwycięstwo z rzędu w rozgrywkach Orlen Basket Ligi.
To był mecz powrotów na Bemowo. Kibice warszawskiej Legii doskonale pamiętają występy Grzegorza Kulki czy Dariusza Wyki w barwach ich ukochanego klubu. Dodatkowo, w koszulce stołecznej drużyny grał także jeszcze jeden z obecnych graczy beniaminka OBL, czyli Janis Berzins. Dziś koszykarze Górnika nie mieli jednak sentymentów i bez skrupułów walczyli, jak równy z równym przeciwko swojemu byłemu pracodawcy. Ostatecznie wałbrzyszanie sensacyjnie pokonali warszawską Legię, definitywnie wracając na dobre tory po niedawno zakończonej serii trzech porażek z rzędu.
Zabójczy Górnik, Legia “tylko” błyskotliwa
Pierwsze minuty spotkania należały do warszawian, którzy z łatwością rozbijali jedną z lepszych defensyw w Orlen Basket Lidze. Bardzo dobrze radził sobie wówczas Amerykanin Jawun Evans, mijając zawodników Górnika i rozdając asystę za asystą. W obozie gości niezwykle aktywny był natomiast inny rozgrywający, Alterique Gilbert. Gracz drużyny gości przez połowę kwarty rzucił 7 z 9 punktów wałbrzyszan i był zdecydowanym liderem swojego zespołu.
Kolejne minuty pierwszej części meczu to chaos i dużo nieskutecznych prób zarówno po jednej, jak i drugiej stronie. Ostatecznie lepiej z takiej sytuacji wychodzili przyjezdni, obejmując pierwsze tego dnia prowadzenie za sprawą skutecznej dobitki Dariusza Wyki.
Spore trudności z trafianiem do kosza nie ominęły jednak podopiecznych Andrzeja Adamka, choć nie spotkała ich za to praktycznie żadna bolesna kara. Legia konstruowała dość dobre akcje w ataku, ale nadal nie potrafiła ich skutecznie wykończyć. Koniec końców z pomocą przychodzili im rywale, którzy przez popełniane faule wysyłali legionistów na linię rzutów wolnych.
W efekcie gospodarze odrobili straty (z 10:14 na 16:16), ostatecznie wygrywając pierwszą część meczu (18:16), a to wszystko dzięki skutecznej próbie z półdystansu Michała Kolendy.
Drugą kwartę nieco lepiej rozpoczęła za to ekipa z Wałbrzycha. Stratę Dominika Grudzińskiego skrzętnie wykorzystał energiczny Alterique Gilbert, rywalizację podkoszowych wygrywał Dariusz Wyka, a trójkę z rogu ustrzelił nawet doświadczony Krzysztof Jakóbczyk. Na taki obrót spraw obojętny nie został natomiast Michał Kolenda, momentalnie odpowiadając celnym rzutem dystansowym na trafienie Jakóbczyka.
Chwilę później sprawy w swoje ręce wziął Kameron McGusty, rozbijając obronę wałbrzyskiego zespołu. Amerykanin miał jednak swojego odpowiednika w obozie gości w postaci Toddricka Gotchera. Rzucający dzielnie utrzymywał Górnika w grze, choć nie było to proste zadanie. Dla miejscowych kolejne punkty dokładał w tym czasie wcześniej wspomniany Kolenda, zaś sprytem w pomalowanym wykazywał się Mate Vucić.
Od tego momentu wszystko zdążyło przybrać nieoczekiwany obrót spraw. Koszykarze trenera Adamka w ostatnich minutach pierwszej połowy wyglądali o niebo lepiej, dominując zagubioną wówczas Legię. Świetna obrona w wykonaniu Gotchera, a także szybkie i przemyślane wjazdy Ike Smitha dały im prowadzenie na zejście do szatni (48:42). Szczególną uwagę zwracała jednak statystyka rzutów za 3 punkty, w której Górnik miał imponujące 7/13, co dawało 54%.
Świetna postawa beniaminka
Drugą połowę bardzo odważnie rozpoczął amerykański duet (Gilbert-Patton) wałbrzyskiego Górnika, początkowo dając swojemu zespołowi stabilizację w ofensywie. W ich obozie nastąpiło jednak rozprężenie, które w zabójczy sposób wykorzystywał Kameron McGusty. Najlepszy zawodnik stołecznej drużyny był praktycznie wszędzie, od linii rzutów wolnych po rzuty dystansowe, kończąc na świetnej postawie w obronie. Dzięki temu legioniści konsekwentnie zmniejszali dystans do rywali, aby przy stanie 56:55 objąć pierwsze od dłuższego czasu prowadzenie. Warszawianie nie mieli zamiaru się zatrzymywać i przez kolejne minuty utrzymywali świetną dyspozycję po atakowanej stronie boiska. Gospodarze za sprawą celnej trójki Ojarsa Silinsa zwiększyli dystans aż do 8 oczek (63:55), co chwilę później okazało się być niezwykle “usypiające”.
Podopieczni Ivicy Skelina momentalnie zaprzepaścili efekty swojej dotychczasowej pracy, a największe problemy sprawiało im pilnowanie świetnego zawodnika, jakim jest Toddrick Gotcher. Zaledwie kilka centymetrów wolnej przestrzeni wystarczyło strzelcowi Górnika, aby szalonymi rzutami z obu narożników dać swojej ekipie remis, a w ostatniej akcji trzeciej kwarty nawet 4-punktowe prowadzenie (72:68).
Pewność siebie i chłodna głowa
Dobra dyspozycja i pewność siebie nie opuszczała wałbrzyszan także na początku czwartej części dzisiejszego starcia. Dariusz Wyka trafił wówczas swoją pierwszą trójkę w OBL od 2 listopada, dokładając do tego celną próbę 2-punktową. Do polskiego środkowego dołączył również Alterique Gilbert i nawet desperackie akcje McGusty’ego nie pozwalały Legii na odrabianie strat. Niepokojący dla gospodarzy był też fakt, że czas nieubłaganie uciekał, a na czele niezmiennie od końcówki trzeciej kwarty znajdował się Górnik.
Na minutę i 32 sekundy do końca tej części gry być może wydarzył się najważniejszy rzut tego wieczoru. Alterique Gilbert po indywidualnej akcji trafił trójkę przez ręce swojego obrońcy, czym dał tegorocznemu beniaminkowi aż 10 oczek przewagi. Wtedy też legioniści zaczęli stosować agresywną obronę, jednak nawet takie skrajne sposoby nie przyniosły oczekiwanych efektów.
W związku z tym Górnik Zamek Książ Wałbrzych zasłużenie utrzymał kilkupunktowe prowadzenie, wygrywając w Warszawie z miejscową Legią 91:81.
Legia Warszawa – Górnik Zamek Książ Wałbrzych 81:91 (18:16, 24:32, 26:24, 13:19)
Legia: McGusty 20, Kolenda 18, Silins 17, Vucić 10, Pluta 6, Evans 4, Wilczek 4, Jones 2
Górnik: Smith 21, Gilbert 20, Gotcher 17, WYka 12, Bojanowski 9, Patton 6, Jakóbczyk 3, Marchewka 3, Berzins 0
Zostaw komentarz