Świetne widowisko na otwarcie 17 kolejki Orlen Basket Ligi! Arriva Polski Cukier Toruń po zaciętym pojedynku pokonał w Arenie Toruń ekipę Orlen Zastal Zielona Góra 83:79. Zielonogórzanie podwójnie nie zaliczą wyjazdu do Torunia za udany, ponieważ oprócz porażki wyjeżdżają z „Grodu Kopernika” z personalnymi stratami w postaci urazu podstawowego podkoszowego.
Trudny początek
To nie był udany start w wykonaniu drużyny gospodarzy. Ofensywna gra torunian nie wyglądała najlepiej, pojawiało się dużo rzutów oddawanych w ostatniej sekundzie akcji, a i sama skuteczność pozostawiała wiele do życzenia. Wyjściowa piątka prowadzona przez Divine’a Mylesa jako głównego rozgrywającego potrzebowała konkretnych zmian.
Przez większość pierwszej kwarty nic się jednak nie zmieniało, natomiast szalona „trójka” z kilku metrów Viktora Gaddeforsa czy dobre wejście na parkiet Dominika Wilczka pozwalały miejscowym na utrzymywanie kontaktu z przyjezdnymi. Mimo wszystko świetna postawa Ty Nicholsa oraz bezbłędnego w pomalowanym Macieja Żmudzkiego doprowadziła do reakcji Srjdana Suboticia i pierwszego tego dnia timeoutu przy stanie 16:12 dla Zastalu.
Po nim Pierniki nieco się ocknęły, a to m.in. za sprawą udanej współpracy Michaela Ertela z Abdulem Malikiem Abu. Ostatecznie po długiej i wymagającej drodze gospodarze, dzięki celnej „trójce” równo z syreną Bartosza Diduszki objęli prowadzenie w stosunku 23:22.
Po premierowych 10 minutach z obozu Orlen Zastalu Zielona Góra napłynęły natomiast złe wieści. Po starciu przy linii bocznej, zawodnik biało-zielonych, Kamari Murphy, doznał urazu, który wykluczył go z dalszej rywalizacji. Wstępna diagnoza mówiła o kontuzji Achillesa amerykańskiego podkoszowego.
Chwilowe przebudzenie
Rozpoczęcie drugiej części meczu zdecydowanie należało do ekipy z Torunia, która rozpoczęła ją serią 7:3. Szkoleniowiec gości, Vladimir Jovanović, nie miał nawet chwili zawahania i momentalnie poprosił o przerwę na żądanie.
Po niej przez dłuższy czas nie następowała poprawa w szeregach zielonogórskiego zespołu. Goście oprócz fauli zaczęli mieć również problemy z upilnowaniem Dominika Wilczka, który raz za razem trafiał z dystansu. Dzięki 25-latkowi Arriva Polski Cukier Toruń zdystansował wówczas Zastal na 8 oczek (35:27), pewnie kontrolując wydarzenia na boisku.
Na nieszczęście dla torunian kolejne minuty nie przynosiły zbyt dobrych wiadomości. Najpierw trzecie przewinienie popełnił Wojciech Tomaszewski, zaś lider drużyny z Zielonej Góry, Ty Nichols, dosłownie bawił się z obroną Twardych Pierników. Amerykanin wraz z Sindariusem Thornwellem poprawili sytuację swojego zespołu, doprowadzając do zmniejszenia strat na zejście do szatni do zaledwie 2 oczek (46:48). Warto także odnotować indywidualne dokonania Ty Nicholsa, który miał wówczas na swoim koncie 13 punktów, 8 asyst i ani jednej straty.
Twarda walka
Po przerwie spotkanie na dłuższą chwilę zamieniło się w festiwal błędów i nieskuteczności. Obie ekipy nie mogły się wstrzelić, a pierwszy impuls rozkręcający nieco boiskowe wydarzenia była celna próba dystansowa Grzegorza Kamińskiego. Następnie Pierniki kontynuowały dobrą passę, dwukrotnie trafiając za trzy (Tomaszewski, Ertel) oraz efektownie kończąc kontratak (alley-oop Gaddefors do Bensona). W efekcie ich przewaga wzrosła do 10 oczek, co skłoniło trenera Jovanovicia do zaproszenia swoich zawodników na krótką przerwę.
Jak można było zauważyć, działania szkoleniowca Zastalu przyniosły pozytywne efekty, ponieważ przez kolejne akcje koszykarze klubu z Zielonej Góry konsekwentnie zmniejszali dystans do rywali. Pomimo gorszej dyspozycji Nicholsa, sprawy w swoje ręce postanowił wziąć Thornwell, a także niewidoczny wcześniej Filip Matczak. Koniec końców w ostatniej sekundzie III części meczu Michał Sitnik powalczył o ofensywną zbiórkę i celną dobitką spod obręczy doprowadził do remisu 63:63.
Polska rotacja na ratunek!
Decydujące 10 minut zapowiadało się znakomicie. Na starcie, pierwszy raz od długiego czasu to goście znaleźli się na czele (67:65), do czego doszło za sprawą celnej próby Sindariusa Thornwella. Później to jednak gospodarze stawali na wysokości zadania, trafiając niezwykle trudne rzuty czy stawiając twardą zaporę po bronionej stronie boiska (blok Bensona i Gaddeforsa).
Po chwilowym przestoju ponownie świetną formą strzelecką popisywał się fenomenalny tego dnia Dominik Wilczek, a do niego dołączył także nieoczekiwany bohater – Grzegorz Kamiński. Popularny „Kamyk” zamieniał trudne rzuty, zarówno za dwa i za trzy, na punkty i stanowił jeden z fundamentów solidnej prezencji miejscowych w tym fragmencie meczu. Dzięki temu torunianie powrócili na kontrolowane prowadzenie (81:75) i pomimo krótkotrwałego rozprężenia (Zastal zbliżył się na 81:79 na 25 sekund do końca) nie pozwolili zielonogórzanom na odniesienie końcowego sukcesu.
Ostatecznie Arriva Polski Cukier Toruń pokonał Orlen Zastal Zielona Góra 83:79, notując siódme zwycięstwo w Orlen Basket Lidze. Przyjezdni przy takim obrocie spraw zrównali się bilansem z dzisiejszym rywalem, który z racji na korzystny stosunek w bezpośrednich pojedynkach zdołał wyprzedzić biało-zielonych w tabeli.
Arriva Polski Cukier Toruń – Orlen Zastal Zielona Góra 83:79 (23:22, 25:24, 15:17, 20:16)
Toruń: Wilczek 21, Ertel 14, Gaddefors 12, Benson 8, Kamiński 7, Abu 6, Myles 6, Tomaszewski 6, Diduszko 3
Zastal: Nichols 22, Thornwell 16, Matczak 8, Murphy 7, Sitnik 7, Żmudzki 6, Kołodziej 4, Saulys 4, Woroniecki 3, Łabinowicz 2
Zostaw komentarz