We wtorkowym spotkaniu ćwierćfinałowym siatkarskiego Pucharu Polski Projekt Warszawa podejmował na własnym terenie ZAKSę Kędzierzyn-Koźle. Po stojącym na niesamowicie wysokim poziomie i obfitującym w ogromne emocje spotkaniu w czterech setach zwyciężyła ekipa z Warszawy.

 

Pierwsza partia pod kontrolą ZAKSy!

Dzisiejsze spotkanie na warszawskiej hali Torwar lepiej rozpoczęli goście. W początkowej fazie premierowej odsłony imponującą skutecznością popisał się Rafał Szymura, po którego udanych akcjach było 4:1. Swoją cegiełkę do korzystnego wyniku dołożył również Bartosz Kurek. Kapitan drużyny z Kędzierzyna nie tylko świetnie radził sobie w atakach po prostej, lecz również zanotował asa serwisowego. Po drugiej stronie siatki z dobrej strony pokazał się Bartłomiej Bołądź, zaś w końcówce uruchomieni zostali środkowi. Zarówno Kochanowski, jak i Semeniuk wykorzystali okazje i dorzucili swoje zdobycze do punktowego dorobku Projektu. Dystans do odrobienia był jednak zbyt duży (12:17, 13:18 z perspektywy ekipy z Warszawy). Mimo ambitnej postawy gospodarzy i prób odrobienia strat podopieczni Piotra Grabana zdołali jedynie zmniejszyć rozmiary porażki w pierwszej partii do trzech punktów i ostatecznie po zepsutym serwisie Bołądzia ulegli 22:25. Zagrywka była głównym problemem miejscowych, bowiem to w tym elemencie oddali najwięcej punktów.

 

Wyrównanie Projektu po batalii w drugim secie!

Początek drugiego seta w wykonaniu kędzierzynian był pioronujący. Do fantastycznego serwisu Igora Grobelnego dołożyli potrójny blok na Tille i objęli prowadzenie 1:0. Odpowiedź nadeszła błyskawicznie. Po raz kolejny skutecznym atakiem popisał się Bołądź. Kolejne akcje tej odsłony były zdominowane przez grę obronną, po obu stronach funkcjonował blok, a świetne interwencje zanotowali obaj libero. Gra toczyła się punkt za punkt do stanu 4:4. Wtedy po akcji, w której Kevin Tille o włos uniknął dotknięcia siatki w szeregi ZAKSy wdarły się nerwy i po raz pierwszy dziś kędzierzynianie musieli gonić wynik (4:6). W szeregach warszawian fantastyczną grę w ataku kontynuował jednak Bołądź, czym skutecznie utrudniał zadanie rywalom. Co więcej, im dłużej piłki były kierowane do atakującego Projektu, tym większe problemy z jego zatrzymaniem mieli goście. Przy stanie 5:8 o pierwszy czas w tej partii poprosił Giani. Po skutecznym ataku Szalpuka różnica wynosiła już cztery oczka.

W trudnym momencie Janusz zdecydował się przerzucić ciężar gry na lidera swojego zespołu – Bartosza Kurka. Ten dwukrotnie wykonał efektywne ataki, by chwilę później ustawić skuteczny blok, dzięki czemu strata zmalała do zaledwie jednego oczka (9:10). Warszawianie odpowiedzieli tym samym elementem i utrzymali się na prowadzeniu (11:9). W polu zagrywki pomylił się jednak Semeniuk, czym dał przyjezdnym kolejną szansę na wyrównanie. I ta okazja nie została wykorzystana. Wynik oscylował w granicy dwóch punktów przewagi Projektu aż do stanu 15:14. Wtedy obejrzeliśmy najdłuższą dotąd akcję, w której po niesamowitych obronach Marcina Janusza i dobrej grze pozostałych zawodników w asekuracji punkt zdobyła ZAKSA, doprowadzając do remisu.

 

Pośpiech i błędy kędzierzynian w końcówce

Kiedy zapowiadało się na emocjonującą końcówkę błędy pojawiły się po stronie gości, po pomyłce Kurka ZAKSA traciła już trzy oczka (18:21) i nieco skomplikowała swoją sytuację. Niemoc dopadła jednak również Artura Szalpuka. Przyjmujący drużyny z Warszawy popełnił dwa błędy z rzędu, a skuteczny cios wyprowadził Grobelny. Do odrobienia podopiecznym Gianiego pozostał zaledwie jeden punkt (20:21). Fantastyczną obroną zza linii 9 metra popisał się Szymura, a akcję skutecznym atakiem wykończył Kurek, czym ponownie doprowadził do wyrównania (22:22). O losie tego seta miały zadecydować detale.

W ostatnich piłkach spieszyli się Kędzierzynianie, co skutkowało błędami, a przy piłce setowej w antenkę uderzył Kurek. Tym samym Projekt zwyciężył 25:22 i doprowadził do remisu w całym meczu.

Wymuszona zmiana i wejście smoka Szymańskiego

Start trzeciego seta mógł zapowiadać wyrównaną grę. Oba zespoły nie spuszczały z tonu i mimo fantastycznej gry Projektu w każdym elemencie ZAKSA starała się nie tracić dystansu, mimo że praktycznie od pierwszych piłek musiała gonić wynik (4:6, 5:7). W tej pogoni ponownie ciężar gry wziął na siebie Kurek, utrzymując dobry, wysoki poziom skuteczności. Niestety dla kędzierzynian nie funkcjonowała zagrywka, która utrudniała odrabianie strat. Kiedy pojawiła się kolejna iskra nadziej, a na tablicy wyników widniał rezultat 11:12 na gości spadł nieoczekiwany cios. Po skoku do bloku Igor Grobelny wylądował na stopie Bartosza Kurka, co poskutkowało kontuzją i koniecznością opuszczenia boiska. W kryzysowej sytuacji na parkiecie pojawił się Jakub Szymański. Mimo niespodziewanej sytuacji podopieczni Gianiego starali się pozostać w kontakcie z rywalami, a świetną grę w ataku utrzymywał Kurek. Po drugiej stronie fantastycznie funkcjonowała gra środkowych. Ambicja przyniosła oczekiwane efekty i ZAKSA doprowadziła do remisu 16:16. Co więcej rewelacyjnymi atakami popisał się Szymański, który zanotował fenomenalne wejście i kończył nawet trudne piłki. Co więcej, dołożył asa serwisowego, wyprowadzając swoją drużynę na pierwsze w tej partii prowadzenie (20:19). Pomylił się dopiero po czasie na życzenie trenera Grabana (20:20).

 

Końcówka pod napięciem

Siatkarze obu zespołów w końcówce tej odsłony zafundowali swoim kibicom przepiękne zagrania, do których z pewnością należała parada Branda w obronie, której nie powstydziłby się niejeden bramkarz. Emocje sięgały zenitu, a przy stanie 23:23 wciąż każdy z zespołów mógł liczyć na objęcie prowadzenia w meczu. O przerwę poprosił Giani. Po kolejnym skutecznym ataku Kurka, to kędzierzynianie mieli do dyspozycji piłkę setową. Została ona zniwelowana ciosem wyprowadzonym przez Semeniuka, co oznaczało, że o losach tej partii zdecyduje gra na przewagi. Pomylił się niezawodny do tej pory Szymański. Przy piłce setowej dla rywali o kolejny czas poprosił trener ZAKSy. Gości po raz kolejny uratował Kurek. W kolejnej akcji w niesamowicie trudnej sytuacji odważnie zaatakował Szymański, jednak odbił się od bloku. Seta w najlepszy możliwy sposób zakończył Szalpuk, który posłał asa serwisowego. Projekt wygrał tę odsłonę 27:25, a w całym spotkaniu prowadził już 2:1.

 

Kurek to za mało, Projekt w 

Czwarty set rozpoczął się od wycieńczających, przedłużonych akcji. Żadna z drużyn nie zamierzała jednak odpuszczać nawet jednej piłki i na początku tej odsłony gra toczyła się punkt za punkt (3:3, 5:5). Jako pierwsi jeszcze wyższy bieg włączyli warszawianie. Dodatkowo przejście linii trzeciego metra przytrafiło się Szymurze, co spowodowało, że gospodarze odskoczyli już na trzy oczka (9:6). W szeregach ZAKSy pojawiało się coraz więcej niedokładności, a fantastyczną skuteczność ataku utrzymywali siatkarze Projektu. Gości na powierzchni utrzymywał Kurek, który jak na lidera przystało nie zawodził w najważniejszych piłkach i dawał nadzieję na odwrócenie losów tej odsłony. Po jego kolejnym skutecznym ataku oraz bloku na Szalpuku różnica stopniała do dwóch oczek (12:14).

Po przerwie związanej z kosmetyką parkietu kędzierzynianie po raz kolejny zatrzymali atak gospodarzy, a do odrobienia pozostał im już tylko punkt (13:14). O czas poprosił Piotr Graban. Interwencja trenera przyniosła oczekiwane rezultaty, bowiem zawodnicy Projektu po raz drugi w dzisiejszym spotkaniu zablokowali atak Kurka. Chwilę później ponownie odskoczyli na trzy oczka (19:16), a na przerwę zdecydował się Giani. Po powrocie na parkiet poziom utrzymywał kapitan Zaksy, jednak był osamotniony w swoich poczynaniach. Po drugiej stronie Firlej miał otwarte wszystkie kierunki i równomiernie rozkładał grę na swoich atakujących. Przy stanie 22:18 wydawało się, że nic już się nie zmieni i to miejscowi zwyciężą w czterech partiach. Nie na darmo mówi się jednak, że siatkówka to gra błędów. Przestrzelił niezawodny do tej pory Bołądź, co spowodowało natychmiastową reakcję selekcjonera Projektu. Po czasie zagrywkę w aut posłał Szymura, co spowodowało, że warszawianom do wiktorii brakowało zaledwie dwóch wygranych akcji. Błąd popełnił także Kurek, a gospodarze mieli do dyspozycji cztery piłki meczowe. Przy pierwszej autową zagrywkę wykonał Kochanowski, przy kolejnej zatrzymany został Szalpuk. Kropkę nad i postawił Juri Semeniuk. Środkowy warszawian zakończył spotkanie fantastycznym atakiem (25:22). Co więcej to do niego trafiła statuetka MVP.