Legia Warszawa przegrała w pierwszym meczu Ligi Konferencji Europy z Chelsea 0:3 u siebie, więc na Stanford Bridge czekała Legię wręcz niemożliwa przeprawa, jeżeli chcieli awansować do półfinału.
Chelsea Londyn:
Jorgensen – Acheampong, Adarabioyo, Badiashile, Cucurella (57′ Gusto) – James, Dewsbury-Hall – Nkunku, Palmer (57′ Madueke), Sancho (83′ Neto)- Nicolas (46′ George)
Legia Warszawa:
Kovacević – Pankov, Ziółkowski (86′ Jędrzejczyk), Kapuadi, Vinagre – Elitim (77′ Augustyniak), Goncalves (86′ Bichakhchyan), Oyedele – Morishita, Luquinhas (77′ Szczepański), Pekhart (66′ Chodyna)
Lepiej w ten mecz weszli gospodarze i już na samym początku przeprowadzili dwie groźne akcje. Najpierw Palmer starał się wykorzystać błąd Pankova, ale uderzył niecelnie, a później Kovacević obronił dwa strzały Chelsea z najbliższej odległości. Pierwszy autorstwa Nkunku, a drugi głową Palmera.
Po drugiej sytuacji legioniści się obudzili i dojechali na stadion w Londynie. Już w 8 minucie bowiem Pekhart otrzymał podanie prostopadłe w pole karne, które na pierwszy rzut oka, wydawało się zbyt mocne. Napastnik polskiego zespołu jednak zdołał dziubnąć piłkę tuż przed bramkarzem, który próbował interweniować. Zamiast tego doszło do kontaktu z Thomasem, a sędzia błyskawicznie wskazał na 11 metr. Sam poszkodowany podszedł do wykonania tego rzutu karnego i pomimo tego, że Jorgensen miał wyczuł kierunek uderzenia i miał piłkę na rękach, to moc tego strzału była w istocie zbyt duża i futbolówka wylądowała w siatce – 1:0. W 20 minucie Morishita dostał wyśmienite podanie, popędził do bramki rywali i oddał minimalnie niecelny strzał.
Gdy już wszystko zmierzało w dobrą stronę, w 33 minucie w bocznym sektorze boiska, pod naszą bramką znalazł się Sancho, który skutecznie najpierw przedryblował w stronę końca boiska, a później wystawił piłkę jak na tacy do Marca Cucurelli. Jemu już nic innego nie pozostało jak umieścić futbolówkę pomiędzy słupkami Tobiasza i tak się faktycznie stało 1:1. Do końca pierwszej połowy piłka jeszcze raz zatrzepotała w siatce Legii. Poszło dośrodkowanie w stronę Cucurelli i Nkunku. W ostateczności pierwszy z wymienionych mógł przez chwilę cieszyć się asystą, a ten drugi bramką. Dlaczego przez chwilę? Sędzia skorzystał bowiem z pomocy sędziów VAR, którzy zauważyli, że w momencie centry zawodnicy Chelsea byli na spalonym, więc gol na nasze szczęście został anulowany – 1:1. Takim wynikiem skończyła się pierwsza część gry.
Na początku 2 połowy lepiej wyglądała Legia, co udokumentowała w 52 minucie. Z rzutu rożnego otrzymał dośrodkowanie Goncalves, który próbował strzelić na bramkę gospodarzy. Jednak zrobił to nieczysto i zamiast uderzenia wyszła piękna asysta do Kapuadiego. Ten z najbliższej odległości umieścił piłkę głową w siatce – 2:1 dla Legii.
Od tego momentu znów Chelsea próbowała doprowadzić do wyrównania. Już 2 minuty później próbował Sancho, lecz Kovacević obronił. Groźniejsza nawet sytuacja miała miejsce w 60 minucie, lecz ponownie, podobnie jak na samym początku bramkarz Legii wraz z jego obrońcami zamurowali bramkę i obronili dwa uderzenia w naprawdę małym odstępie czasu. W 74 minucie podanie prostopadłe otrzymał Madueke i wyłożył piłkę na kompletnie pustą bramkę do George’a, który umieścił ją w siatce. Los się do nas jednak ponownie uśmiechnął, gdyż Madueke w momencie otrzymania podania był na wyraźnym spalonym, więc Legia utrzymała swoje prowadzenie – 2:1. Ten stan utrzymał się już do końca tej rywalizacji, więc to był słodko gorzki dzień dla kibiców zespołu z Warszawy. Wygrana jest i to z ekipą na papierze spoza zasięgu Legii, ale awansu do półfinału, pomimo zwycięstwa nie ma.
Zostaw komentarz