Katarzyna Kawa wygrała turniej WTA 125 w Kozerkach w grze podwójnej. Maja Chwalińska dotarła do półfinału singla, a Martyna Kubka wystąpiła w ćwierćfinale. 

Katarzyna Kawa rywalizowała w deblu u boku Francuzki, Elixane Lechemy. Polsko-francuski duet zwyciężył w finale nad Brytyjkami Naikthą Bains i Maią Lumsden 6:4, 6:3.

Oprócz gry w deblu Kawa wygrała w Kozerkach jeden mecz w eliminacjach, ale w ich finale przegrała z rywalką z Tajlandii. Potem weszła do głównej drabinki jako szczęśliwa przegrana i zrewanżowała się tej samej rywalce w pierwszej rundzie turnieju. Singlowy występ zakończyła w 1/8 finału, pokonana w trzech setach przez Martynę Kubkę.

– Bardzo się cieszę z tego zwycięstwa, to mój trzeci wygrany turniej rangi WTA 125 w karierze, a drugi w tym roku. Jestem z siebie zadowolona, szczególnie po tym, jak ciężki fizycznie dla mnie był to turniej w singlu. Przyznaję, że dobrze się tu czułam, obiekt się mocno zmienia w porównaniu z tym, jak wyglądał rok temu, bo ciągle tu coś przybywa. To wszystko robi duże wrażenie – powiedziała tuż po finałowym pojedynku Kawa.

Po deblu przyszedł czas na półfinał Mai Chwalińskiej w grze pojedynczej. Dla pochodzącej z Dąbrowy Górniczej tenisistki sam awans do tej fazy turnieju był sporym sukcesem. Polka nie miała udanego roku, zmagała się z problemami zdrowotnymi, ale w Kozerkach grała jak z nut!

Na początek imprezy Polka sprawiła sporą sensację eliminując najwyżej rozstawioną Julie Niemeier. Niemka dotarła w poprzednim sezonie do IV rundy wielkoszlemowego US Open, ulegając dopiero późniejszej zwyciężczyni, Idze Świątek.

Następnie Chwalińska wygrała z Anną Siskovą z Czech i w nagrodę w ćwierćfinale turnieju spotkała się z Martyną Kubką! Spotkanie od samego początku stało na dobrym poziomie, Kubka grała bardzo ofensywnie i starała się dyktować warunki. Maja świetnie się broniła i potrafiła dobrze kontrować. Chwalińska zwyciężyła 7:6(9), 6:4, a mecz trwał aż 2 godziny i 31 minut!

Kiedyś wygrywanie z nią szło mi o wiele łatwiej. W juniorach Martyna nie miała jeszcze takiego serwisu i mogłam ją wtedy bardzo dobrze poruszać po korcie. Z resztą, z tego co pamiętam, wtedy nie czuła się najlepiej w tym elemencie. Martyna jest jedną z najbardziej przyjaznych osób w Tourze, jest jedną z moich koleżanek. Tutaj też zagrała dobry turniej i mam nadzieję, że ją to też. Znamy się od lat i życzę jej jak najlepiej – powiedziała po zwycięstwie Chwalińska.

Polskie tenisistki grały falami, czego można było się spodziewać, bo Kubka ma taki styl gry, że nie da się cały czas grać na takim poziomie. Był to bardzo wyrównany mecz, a pierwszy set mógł się zakończyć znacznie wcześniej. Najpierw sporo szans miała Chwalińska, następnie powinna wygrać Kubka, więc był to prawdziwy rollercoaster.

Bardzo żałuję tych niewykorzystanych szans, bo miałam kilka setowych, aczkolwiek Maja też w nich bardzo dobrze zagrała, więc też nie mam sobie za dużo do zarzucenia. Pierwszy set miał kluczowe znaczenie dla całego meczu, bo tak naprawdę grałam na ostatkach swoich sił, bo w środę skończyłam grać debla o godzinie 23, a dzień wcześniej również miałam ciężkie mecze. Na pewno dałam z siebie wszystko i troszkę żałuję, że to się nie potoczyło inaczej, bo tak naprawdę niewiele zabrakło. Obydwa sety były bardzo zacięte, zwłaszcza pierwszy, ale wygrałam tu pierwsze dwa mecze w cyklu WTA, właściwie trzy, bo jeden w deblu też, więc mogę stąd zabrać same pozytywy – wytłumaczyła Kubka.

Za sprawą zwycięstwa nad swoją rodaczką Chwalińska przystąpiła do rywalizacji ze znacznie wyżej sklasyfikowaną Greet Minnen. Belgijka wydawała się zdecydowaną faworytką tego pojedynku i była dużo solidniejsza. Minnen miała pod kontrolą przebieg meczu i zasłużenie wygrała 6:4, 6:3. Jej rywalką w meczu o tytuł będzie Dajana Jastremska.

Jestem zadowolona z tego występu, bo zagrałam tutaj kilka meczów i byłam w półfinale, a wiadomo, że zwycięstwa budują. Mam nadzieję, że będę to kontynuować. W przyszłym tygodniu zagram w turnieju 40-tce ITF we Wrocławiu, a potem planuję trochę intensywne treningi przed kolejnymi startami – dodała na koniec Chwalińska.