W drugim meczu 4. rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy Legia Warszawa podejmowała u siebie Midtjylland. Po remisie w regulaminowym czasie gry, a następnie w dogrywce, przyszedł czas na rzuty karne, w których lepsi okazali się gospodarze, tym samym zapewniając sobie grę w europejskich pucharach.

W pierwszej połowie nie oglądaliśmy zbyt wielu akcji ofensywnych, a głównie walkę w środku pola. Gdy już dochodziło do zagrażających bramce sytuacji, były to akcje gości. To oni zdecydowanie lepiej weszli w ten mecz i starali się udokumentować to bramką. Najgroźniejsza sytuacja miała miejsce w samej końcówce pierwszej części meczu, gdy goście mieli rzut z autu bardzo blisko bramki Legii. To właśnie wtedy do główki w polu karnym doszedł Kristoffer Olsson, ale na całe szczęście jego bardzo dobry strzał wybronił Kacper Tobiasz. W całej pierwszej połowie oglądaliśmy tylko 2 celne strzały na bramkę, obydwa po stronie gości.

Druga połowa zaczęła się dla gospodarzy o wiele lepiej niż pierwsza. W 52 minucie bardzo dobrym dośrodkowaniem wykazał się Paweł Wszołek, który znalazł w polu karnym Tomasa Pekharta, a ten świetnie wykończył akcję głową. Dla Czecha była to 4 bramka w tegorocznych eliminacjach do Ligi Konferencji Europy. Po strzelonej bramce goście podobnie jak w pierwszej połowie przejęli inicjatywę, co niestety tym razem doprowadziło ich do zdobycia bramki. W 71 minucie spotkania odbitą piłkę po rzucie rożnym zebrał Paulinho i uderzył w stronę bramki, na nieszczęście gospodarzy trajektorię lotu piłki zmienił Rafał Augustyniak i posłał ją prosto w okienko, pozostawiając bez szans Kacpra Tobiasza. Szansę na szybką odpowiedź w 76 minucie miał Paweł Wszołek, dostał świetną piłkę w polu karnym, ale nie zdecydował się na strzał, co niestety okazało się błędną decyzją, bo podaną przez niego piłkę przeciął jeden z obrońców gości. Chwilę później okazję na zmianę wyniku miał napastnik gości – Gue-Sung Cho, który popisał się świetnym dryblingiem, a następnie strzałem, ale na szczęście gospodarzy piłka uderzyła jedynie w słupek. W 93 minucie spotkania “piłkę meczową” miał Patryk Kun, który świetnie ustawił się w polu karnym, jednak nie wykorzystał dośrodkowania Bartosza Slisza i piłka po jego strzale powędrowała tuż obok prawego słupka. Chwilę później sędzia zakończył drugą połowę spotkania i zawodnicy zeszli na krótką przerwę przed nadchodzącą dogrywką.

Dogrywka przebiegała pomyślnie dla Legii, jednak bez żadnych konkretów. W pierwszej połowie goście nie stworzyli żadnej akcji bramkowej, a co za tym idzie nie oddali też ani jednego strzału. Legioniści oddali dwa uderzenia na bramkę w pierwszej części dogrywki, ale nie były one dużym zagrożeniem dla bramkarza gości. W drugiej połowie dogrywki oglądaliśmy praktycznie to samo, co w pierwszej – czyli brak akcji ofensywnych gości i głównie gospodarzy przy piłce. Tak więc wszystko wskazywało na to, że obejrzymy na Łazienkowskiej rzuty karne.

Tak też się stało. Dla Legii był to pierwszy konkurs jedenastek w europejskich pucharach w historii, jednak na własnym, krajowym podwórku, Legia w rzutach karnych grała już nie raz. Pierwszego karnego w drużynie gospodarzy strzelał Bartosz Slisz i pewnie zamienił go na bramkę. W drużynie gości natomiast pierwszy do piłki podszedł koreańczyk Cho i również ze spokojem umieścił piłkę w siatce. Kolejne rzuty karne strzelcy pewnie zamieniali na trafienia. Przy wyniku 6:5 dla Legii do piłki podszedł Gartenmann i to właśnie jego strzał Kacper Tobiasz obronił, tym samym zapewniając gospodarzom zwycięstwo i grę w fazie grupowej LKE. Po raz kolejny bohaterem rzutów karnych z udziałem Legii jest Kacper Tobiasz, który z pewnością był jednym z ojców tegorocznego sukcesu w eliminacjach.

 

LEGIA 2*:1 MIDTJYLLAND *(6:5 w rzutach karnych)

Bramki: Pekhart (53’) / Paulinho (71’)