Maks Kaśnikowski awansował do ćwierćfinału challengera we włoskim Ortisei. Polak pokonał Michaela Geertsa po znakomitym meczu. Nasz reprezentant nie poddał się nawet po niezbyt pomyślnym początku!

Polski tenisista w przebojowym stylu awansował do II rundy włoskiej imprezy, eliminując na początek rozstawionego z „dwójką” Gauthiera Onclina. Polak zagrał świetnie i oddał swojemu przeciwnikowi zaledwie pięć genów!

Drugim rywalem Maksa był Michael Geerts. Obaj tenisiści na początku spotkania serwowali naprawdę dobrze. Po pięciu gemach mieliśmy aż sześć asów serwisowych. Maks emanował pewnością siebie, grał ofensywnie i starał się dość szybko kończyć wymiany. Po 15 minutach wyglądało to wręcz znakomicie.

Do końca pierwszej partii obaj zawodnicy grali na najwyższym poziomie i o zwycięstwie zadecydował jeden gorszy gem serwisowy naszego zawodnika. Maks zaczął swojego hema od podwójnego błędu i nie zagrał zbyt dobrze. Następnie miał szansę na odrobienie strat, ale nie udało mu się i przegrał pierwszą odsłonę wynikiem 5:7.

20-latek udowodnił, że nigdy się nie poddaje. Do drugiego seta przystąpił jeszcze bardziej zmotywowany. Geerts nie grał już aż tak skutecznie, a jego parametry serwisowe znacznie spadły. Maks świetnie to wykorzystał zwyciężając 6:3.

Drugi set okazał się prawdziwym thrillerem i wojną nerwów. Biało-Czerwonego dzieliły zaledwie dwa punkty od przegranej w meczu. Polak pokazał hart ducha i mentalność zwycięzcy. Wygrał po tie-breaku i mógł się cieszyć finalnie ze zwycięstwa. Jego kolejnym rywalem może być dobry znajomy z lat juniorskich – Mark Lajal.