Hubert Hurkacz pokonał Australijczyka Thanasiego Kokkinakisa 2:1 (4:6, 6:3, 7:6) i awansował do 1/8 finału turnieju ATP 1000 w Montrealu.

Polak i Australijczyk nareszcie doczekali się swojego meczu. Ich pojedynek był bowiem kilkukrotnie przekładany z powodu opadów deszczu, które torpedują turniej w Kanadzie. Był to też pierwszy mecz Hurkacza, który wraca po kontuzji, której nabawił się podczas Wimbledonu. To z jej powodu nie wystąpił na trwających obecnie Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu.

“Hubi” już kilkakrotnie mierzył się z Australijczykiem. Ostatnie ich starcie miało miejsce w październiku. Wtedy Polak pokonał Kokkinakisa 7:6, 6:4. Jednak przed tym spotkaniem niczego nie mogliśmy być pewni. Kontuzja, której doznał nasz reprezentant była poważna i z różnych źródeł docierały nas informację, o tym jak długo Polak będzie musiał pauzować. Spełnił się jednak jeden z najlepszych scenariuszy i Hurkacz był gotowy do gry już w Montrealu.

Przełamanie na końcu seta zadecydowało

Pierwszy set, jak i całe spotkanie był wyrównany. Do stanu 4:4 Polak i Australijczyk grali gem za gem bez żadnych przełamań. Co prawda Hurkacz miał po drodze trzy szanse break pointowe, jednak żadnej nie zdołał wykorzystać. Najkorzystniejsza sytuacja była w siódmym gemie, gdzie reprezentant Polski miał dwie piłki z rzędu. To się jednak zemściło… W dziewiątym gemie jedyną szansę na przełamanie miał Kokkinakis. Skorzystał on z okazji i wyszedł na prowadzenie 5:4. Chwilę później wygrał swoje podanie i całego seta 6:4.

Wykorzystana szansa przez Polaka

Jak przystało na męskie spotkanie, w drugiej partii również zawodnicy dość pewnie wygrywali swoje gemy serwisowe. Wyjątkiem był szósty gem seta, kiedy to Polak miał dwie okazje na przełamanie Australijczyka. Tym razem z nich skorzystał i wyszedł na prowadzenie 4:2. Do końca seta wygrywał swoje podania, oddając przy nich Kokkinakisowi jedynie jeden punkt i wyrównał stan spotkania na 1:1.

Niezwykle wyrównana trzecia partia

Decydująca więc była trzecia partia. Zawodnicy bardzo pilnowali swoich gemów serwisowych. W wielu momentach, szczególnie przy break pointach, to serwis ratował ich z opresji. Dlatego w tym secie nie oglądaliśmy żadnych przełamań, co oznaczało, że o jego losach musiał rozstrzygnąć tie-break. On był równie wyrównany, co cały trzeci set. Dopiero przy stanie 4:4, Australijczyk był tym pierwszym, który przegrał punkt przy swoim podaniu. Polak wyszedł więc na prowadzenie 5:4. Wygrał punkt przy swoim serwisie i miał dwie piłki meczowe, które niestety Kokkinakis zdołał obronić. Ostatecznie jednak Hurkacz miał jeszcze jedną okazję przy wyniku 7:6. Z niej skorzystał i zameldował się w kolejnej fazie turnieju.

W niej według planu zagra już za niecałe dwie godziny. Jego rywalem będzie Francuz Arthur Rinderknech.