Kacper Żuk i Maks Kaśnikowski udanie rywalizują w challengerze w Kozerkach. Polscy tenisiści odnieśli już dwa zwycięstwa i awansowali do ćwierćfinału. W czwartek rozegrają swoje mecze 1/4 finału i będą staną przed szansą wspólnego pojedynku w półfinale.

Polskie półfinały na szczeblu challengerowym nie zdarzają się zbyt często. Po raz ostatni taka sytuacja miała miejsce 8 lat temu! Wówczas Michał Przysiężny pokonał Andrieja Kapasia w japońskim Kyoto. Żuk i Michalski będą mieli szansę to zmienić!

Starszy z Polaków otworzył środową rywalizację na korcie centralnym, a jego rywalem był Norweg Viktor Durasovic, który w pierwszej rundzie wyeliminował rozstawionego z numerem drugim w drabince Belga Jorisa de Loore.

Już w pierwszym gemie Żuk przełamał serwis Durasovica, a chwilę później podwyższył prowadzenie na 2:0. W siódmym gemie nie wykorzystał jednej piłki na 5:2 przy podaniu rywala, ale za to utrzymał przewagę jednego „breaka” do końca i wygrał seta 6:4, po 48 minutach.

Norweg świetnie serwował. Co więcej w drugim gemie drugiego seta nieoczekiwanie przełamał po raz pierwszy Kacpra, a po kolejnym odskoczył na 3:0. Tym razem to on utrzymał wywalczoną w początkowej fazie przewagę do końca i wyrównał stan meczu po godzinie i 25 minutach zdobywając seta 6:3.

– Znałem przeciwnika, wiedziałem, że on lubi grać bardzo agresywnie, także taktyka była taka, żeby dać mu grać. No i to się sprawdziło w pierwszym secie, bo robił w nim wiele błędów. Zresztą chyba do końca nie wiedział jak wygrywać punkty, bo jak odgrywał szybko, to ja mu oddawałem dość głęboką piłkę – wyjaśnił po meczu Żuk.

Na otwarcie decydującej partii Polak ponownie stracił podanie, ale od stanu 1:3 zapisał na swoim koncie trzy gemy i objął prowadzenie 4:3, a następnie 5:4. Przy 5:5 Kacper obronił jednego „break pointa” zanim wyszedł na 6:5. Zaraz po tym wykorzystał pierwszego meczbola po dwóch godzinach i 22 minutach bardzo wyrównanej walki.

– Trzeciego seta grało się jeszcze ciężej, wiedziałem, że muszę w nim podnieść trochę swój poziom. Na szczęście już było u mnie mniej prostych błędów w ważnych momentach. W samej końcówce byliśmy już mocno zestresowani. Chociaż na początku dałem się przełamać, to jednak cały czas wiedziałem, że to się da odrobić i tak też się stało – podsumował Żuk.

Po Kacprze na kort centralny wyszedł drugi zawodnik miejscowego klubu CKT Grodzisk Mazowiecki – Maks Kaśnikowski. Rywalem utalentowanego tenisisty był Niemiec Peter Gojowczyk. Polak świetnie wszedł w mecz, bo z przewagą jednego przełamania szybko zbudował prowadzenie 3:0, 4:1 i 5:2, zanim rozstrzygnął na soją korzyść losy pierwszej partii zaledwie w ciągu 31 minut.

Również w drugim secie Maks prowadził grę i otworzył go kolejnym zdobytym przełamaniem, dzięki któremu po swoim gemie odskoczył na 2:0. Ponownie przełamał rywala w piątym gemie na 4:1, ale Gojowczyk natychmiast odrobił stratę, a nawet wyszedł na 3:4, a potem na 4:5.

Ostatni gem padł łupem Polaka, który serwując na mecz rozpoczął go od stanu 0-30, ale wybronił się pewnie z opresji i wykorzystał pierwszego meczbola.

– Jest ćwierćfinał. Cieszę się z tego zwycięstwa. Do pewnego momentu grałem bardzo dobry mecz. W ostatnim gemie się pozbierałem z tego 0-30 i zagrałem parę dobrych serwisów, trochę odważniej. To się opłaciło, więc jedziemy dalej. – powiedział po meczu Kaśnikowski.

– Do tamtego momentu nie miałem zupełnie żadnych problemów z serwisem. Nie wiem jak to dokładnie wyglądało w statystykach, ale wydaje mi się, że miałem bardzo wysoki procent pierwszego podania. A jeśli mi wchodzi dobrze pierwszy serwis, to myślę, że jest na wysokim poziomie i wtedy pozwala mi wygrywać wiele punktów, jeśli nie bezpośrednio, to w kolejnej piłce po serwisie. Na pewno to był element, który zaważył dzisiaj o zwycięstwie – dodał

W czwartkowym ćwierćfinale Kaśnikowski spotka się z Holendrem Jesperem de Jongiem, rozstawionym w Kozerkach z numerem piątym. Rywalem Żuka będzie Elias Ymer.