Dominacja, spokój i opanowanie to idealne słowa, aby określić trzecie finałowe spotkanie, w którym King Szczecin podejmował na własnej hali zespół aktualnych Mistrzów Polski — Śląsk Wrocław. Szczecinianie w pełni wykluczyli mocne strony zespołu z Dolnego Śląska i nie dali najmniejszym szans rywalom, zwyciężając różnicą 23-punktów (90:67), podwyższając tym samym stan rywalizacji na 3:0. Już w piątek podopieczni Arkadiusza Miłoszewskiego mogą zapewnić sobie po raz pierwszy w historii tytuł Mistrzów Kraju.

Wróćmy na chwilę do spotkań rozgrywanych na hali Stulecia we Wrocławiu. Śląsk stawiany przez wielu w roli faworyta został zupełnie zaskoczony przez bardzo dobrze wyglądającą i grającą ekipę ze Szczecina. W konsekwencji czego szczecinianie wygrali pierwszy mecz (89:78), wychodząc na prowadzenie w finałowej batalii o złoty medal. Jak się później okazało, drugie spotkanie w stolicy województwa dolnośląskiego okazało się jeszcze bardziej wymagającego. Pierwsza kwarta pokazała już, że Śląsk będzie miał niezwykle ciężką przeprawę, bowiem przegrali ją 13:27. Straty udało się zniwelować w drugiej części gry, gdzie widniał wynik 36:39. W drugiej połowie natomiast drugi zespół po fazie grupowej wrzucił drugi bieg i znokautował rywali, zwyciężając 53:29, a w całym spotkaniu 92:65. Tym samym przed spotkaniami w Szczecinie mieli bardzo komfortową sytuację.

Dominacja Kingu od początku

Gospodarze rozpoczęli trzecie spotkanie od wyniku 5:0. Śląsk jednak był w stanie na tę serię odpowiedzieć tym samym, lecz po chwili zrobiło się 12:5 dla Kinga. Od tego stanu szczecinianie w pełni kontrolowali sytuację na parkiecie, systematycznie powiększając przewagę. Pierwsza kwarta zakończyła się wynikiem 24:18. W teorii rezultat na styku, lecz z minuty na minutę Śląsk wyglądał na zespół, który totalnie nie ma pomysłu, aby zaskoczyć czymkolwiek ekipę ze stolicy województwa zachodniopomorskiego. W pewnym momencie przewaga wzrosła nawet do 13 oczek, a do przerwy na tablicy świetlnej widniał wynik 44:30.

Bezradny Śląsk

Po zmianie stron obraz spotkania nie uległ zmianie. Co prawda Śląsk robił co w ich mocy, aby pozostać w kontakcie. Niestety, potrafili się zbliżyć jedynie na chwilę, bowiem błyskawicznie odpowiadali zawodnicy Kinga Szczecin. Przed IV kwartą, King utrzymywał przewagę, która wynosiła 13 punktów (60:47). W ostatnich dziesięciu minutach wrocławianie zbliżyli się na dwa posiadaniu. Od stanu 64:58, King zaliczył serię 13:0, wychodząc na najwyższej jak dotąd prowadzenie – 77:58.  Zawodnicy tureckiego szkoleniowca — Ertugrula Erdogana po tym ciosie nie potrafili się podnieść, inkasując kolejne ciosy, ulegając w konsekwencji 67:90.

Najlepszym strzelcem gospodarzy był Bryce Brown z 20 punktami i 5 asystami. Po 13 punktów dla gości zdobyli Artiom Parachowski i Justin Bibbs.

Już w piątek klub, mający niespełna dwadzieścia lat (został założony w 2004 roku) może po raz pierwszy w całej historii zostać Mistrzem Polski. Początek tego spotkania zaplanowano na godzinę 20:00.

 

King Szczecin – Śląsk Wrocław 90:67 (24:18, 20:12, 16:17, 30:20)

King: Brown 20 (3×3), Cuthbertson 16 (2), Meier 12 (4), Fayne 15, Mazurczak 2 – Hamilton 13 (2), Borowski 8, Matczak 2, Kostrzewski 0, Żmudzki 0, Szymański 0, Rosiński 2.

Śląsk: Martin 12 (3), Gołębiowski 1, Dziewa 3 (1), Ramljak 2, Bibbs 13 (3) – Parakhouski 13, Nizioł 9 (1), Pusica 10 (2), Mitchell 0, Kolenda 0, Karolak 0, Tomaczak 2.

Źródło: Twitter/Energa Basket Liga