Fatalna seria Śląska nadal trwa! Wrocławianie po raz trzeci w tej edycji BCL musieli uznać wyższość swojego rywala, przez co znacząco oddalają się od awansu do kolejnej fazy tych rozgrywek. Tym razem WKS okazał się słabszy od włoskiej Reggiany, przegrywając przed własną publicznością 65:73.
Potrzebne zmiany na już! We Wrocławiu coraz wyraźniej słychać jęk zawodu i rozgoryczenia. Śląsk miał w tym sezonie bić się o medale w OBL, a także namieszać w Basketball Champions League. Trzeba jednak powiedzieć, że na obu frontach wrocławianie radzą sobie fatalnie, wygrywając zaledwie jedno spotkanie na polskich parkietach oraz żadnego w europejskich pucharach. Na osłodę klub z Dolnego Śląska podniósł na początku sezonu Superpuchar Polski, jednakże praktycznie każdy zdążył już zapomnieć o tym sukcesie. Od tamtego momentu w WKS-ie zmieniło się wiele i zdecydowanie nie były to dobre zmiany dla fanów wrocławskiej drużyny.
Dwie równorzędne ekipy
Pojedynek w Hali Stulecia od samego początku był niezwykle wyrównany. W pierwszych kilku minutach na minimalnym prowadzeniu znajdował się Śląsk, zaś później na nieco lepiej radziła sobie ekipa z Reggiany. Oba zespoły nie potrafiły jednak zbudować bezpiecznej przewagi, przez co pierwsze 10 minut zakończyło się remisem (17:17), a drugie jednopunktowym zwycięstwem miejscowych (18:17). Wygraną w drugiej kwarcie WKS zawdzięcza m.in. Angelowi Nunezowi, który w ostatniej sekundzie pierwszej połowy trafił trudny rzut za 3 punkty. Dzięki temu wrocławianie schodzili na przerwę, prowadząc 35:34.
Oprócz Dominikańczyka świetny był Daniel Gołębiowski, autor 11 oczek oraz Ajdin Penava (8 punktów). Po stronie gości najbardziej wyróżniał się natomiast Senegalczyk Faye, który dorzucił do dorobku swojej drużyny 8 punktów.
Słaba czwarta kwarta
Po przerwie zmieniło się niewiele. Nadal wynik oscylował wokół remisu, a sytuacja na boisku nie pokazywała wyraźnej kontroli którejś z drużyn. Zarówno Śląsk, jak i Pallacanestro gubiły się, a także miały swoje lepsze momenty. Nie powodowało to jednak większych strat punktowych, a największy dystans, jaką udało się zanotować podczas trzeciej kwarty, to zaledwie 4 punkty. Ostatecznie to Włosi zwyciężyli trzecią odsłonę tego meczu 19:16, co spowodowało, że miejscowi wychodzili musieli w ostatnich 10 minutach odrabiać 2 oczka straty.
Niestety wrocławianie nie unieśli presji i dali się zdystansować w połowie decydującej kwarty. Reggiana konsekwentnie wykorzystywała rażące błędy podopiecznych Miodraga Rajkovicia, wychodząc na 8-punktowe prowadzenie. Najwięcej korzyści dla przyjezdnych dawały decyzje podejmowane przez Adriana Boguckiego. Środkowy popełniał niepotrzebne faule, a także nie trafiał spod samej obręczy. W efekcie Śląsk nie był w stanie zmniejszać strat, co dało ekipie gości względny spokój. Ostatnie 3 minuty należały już do Pallacanestro, które wywiozło z Wrocławia bardzo cenne zwycięstwo. WKS ulegając Reggianie 65:73, pogorszył swoją sytuację w tabeli BCL, w której legitymuje się bilansem 0-3.
Quo vadis Śląsku? W tym momencie trudno odpowiedzieć na to pytanie. Pewne jest natomiast to, że wrocławianie prezentują się poniżej swoich oczekiwań i czekają na upragnione przełamanie. Następna okazja na długo wyczekiwany triumf w BCL nadejdzie 12 listopada, kiedy to WKS uda się na rewanż do włoskiej Reggiany.
WKS Śląsk Wrocław – Pallacanestro Reggiana 65:73 (17:17, 18:17, 16:19, 14:20)
Śląsk: Gołębiowski 13, Nunez 13, Penava 11, Blackshear 8, Ponitka 7, Bogucki 4, Senglin 4, Lynch 3, Kulikowski 2
Reggiana: Winston 16, Smith 13, Gombauld 12, Faye 8, Barford 7, CHeatham 6, Vitali 4, Gallo 3, Chillo 2, Grant 2, Uglietti 0
Zostaw komentarz