Coś jest nie tak! Trzecia porażka reprezentacji Polski w eliminacjach do przyszłorocznego EuroBasketu stała się faktem. Tym razem Biało-Czerwoni ulegli we Włocławku Estończykom 78:82. W związku z tym Polacy zajmują ostatnią pozycję w grupie H, jednakże o awans na ME martwić się nie muszą ze względu na współorganizację tej imprezy w naszym kraju.
Milicić musi działać! Co prawda, do przyszłorocznych Mistrzostw Europy jest jeszcze trochę czasu, ale wyniki zaczynają niepokoić. Trzecia porażka w trzecim meczu eliminacyjnym czy nieudany turniej kwalifikacyjny do IO dają do myślenia. Trzeba przyznać, że nie do końca wiadomo, w którą stronę idzie nasza kadra.
Nie da się jednak ukryć tego, że była to kolejna cenna lekcja dla Polaków. Biało-Czerwoni, choć mają już zapewniony awans na przyszłoroczne Mistrzostwa Europy, to spotkania kontrolne z walczącymi o swoje przepustki pozostałymi europejskimi drużynami stanowią cenną część okresu przygotowawczego do najważniejszej imprezy na Starym Kontynencie. Tym razem podopieczni Igora Milicicia podejmowali rozpędzoną Estonię (2 wygrane – 65:59 z Litwą i 74:69 z Macedonią Płn.), która w swoim składzie miała kilku znajomych z boisk Orlen Basket Ligi (Janari Joesaar, Siim-Sander Vene).
Niestety już trzeci raz musieliśmy taką lekcję kończyć jako przegrani. We Włocławku to Estończycy okazali się bardziej konsekwentni, co zaprowadziło ich do trzeciego triumfu w tych eliminacjach. Jednym z liderów naszych dzisiejszych rywali był Janari Joesaar, który zakończył mecz z 15 punktami. Tak dobrze nie poradził już sobie inny zawodnik, występujący w polskiej ekstraklasie (Vene). Gracz Tasomix Rosiek Stali podczas 22 minut na parkiecie dodał od siebie 5 oczek i 3 zbiórki.
Wzloty i upadki
Pierwsze minuty w wykonaniu reprezentacji Polski były bardzo niepokojące. Biało-Czerwoni grali niepewnie, gubili piłki, a także nie trafiali otwartych rzutów. Z drugiej strony, Estończycy wykorzystywali każdy najmniejszy błąd naszej kadry, co powodowało, że to goście znajdowali się na prowadzeniu praktycznie przez całą otwierającą kwartę. Najaktywniejszym graczem na boisku był natomiast Mateusz Ponitka, który po 8 minutach miał na swoim koncie 3 zbiórki oraz 6 z 12 punktów Kosz Kadry.
Zawodnik Bahcesehir Koleji rzucał jednak podobnie, jak jego koledzy, ponieważ jego zdobycz “wyróżniała się” słabą skutecznością (1/5 z gry – 20%). Polacy ostatecznie zakończyli pierwszą część meczu z fatalnym procentem (5/20 – 25%), choć rezultat i tak nie wyglądał najgorzej (18:19). Można zatem powiedzieć, że rywale wymierzyli nam najmniejszy możliwy wymiar kary.
Druga kwarta także nie zaczęła się najlepiej dla ekipy Igora Milicicia, a to ze względu na kolejne błędy jego podopiecznych. Na szczęście Polacy dość szybko odkupili winy, a to m.in. dzięki świetnej postawie Olka Balcerowskiego, Michała Michalaka czy Mateusza Ponitki. Przyjezdni, pomimo chwili słabości, nie odpuszczali gospodarzy na krok, przez co wynik dość długo utrzymywał się w okolicach remisu. Taki stan rzeczy nie zmienił się już do przerwy, na którą reprezentanci Polski schodzili, będąc na minimalnym prowadzeniu (40:38).
Decydująca strata
Niestabilna forma Biało-Czerwonych wyraźnie dawała o sobie znać także po przerwie. Pierwsze 2 minuty gry, Polacy zakończyli bez zdobyczy punktowej, aby później ponownie odrobić 5 oczek straty i wyrównać stan meczu na 45:45. Całe szczęście dyspozycja reprezentacji Estonii również nie powalała na kolana, co, pomimo słabej gry Kosz Kadry, pozwalało nie tracić kontaktu z rywalem. Największym problemem podopiecznych Igora Milicicia dalej była fatalna skuteczność, która bardzo często podcinała skrzydła naszym kadrowiczom. Po trzech kwartach gospodarze dzisiejszego pojedynku trafili zaledwie 15 z 49 rzutów, co przekładało się na mizerne 30,61%.
Słaba skuteczność powoli zaczęła mieć odzwierciedlenie na tablicy wyników. Na decydującą część meczu, polski zespół wychodził ze stratą 4 punktów, jednak sam styl pozostawiał wiele do życzenia. Początkowo Biało-Czerwoni znów prezentowali się słabiej, w pewnym momencie tracąc do Estończyków już 6 oczek.
Chwilę później, po zrywie Mateusza Ponitki, zdołaliśmy wrócić do dobrej walki, po raz kolejny doprowadzając do remisu. Fatalna postawa w defensywie nie ułatwiała nam jednak zadania, a naszym największym katem był rzut dystansowy w estońskiej ekipie. Dwie celne trójki dodał od siebie Artur Konontsuk, a jedną Kasper Suurorg. Na szczęście swoje strzeleckie zdolności pokazał nam również Jakub Schenk, dzięki czemu na 4 minuty przed końcową syreną objęliśmy prowadzenie 70:68.
Ostatnie minuty były prawdziwym testem dla liderów obu ekip. Świetnie z tej roli w ekipie gości wywiązywał się Joesaar, natomiast u Polaków prym wiódł duet Ponitka-Sokołowski. Biało-Czerwoni wymieniali się na prowadzeniu z Estończykami praktycznie co akcję, a każdy drobny błąd kosztował naprawdę wiele. Taki niestety przydarzył się reprezentacji Polski, która straciła piłkę na 30 sekund do końca. W kontrze, już po drugiej stronie parkietu, świetnie wykorzystał to Kaspar Treier, dając swojemu zespołowi 4 oczka przewagi. Jak się okazało, był to decydujący cios, po którym nie zdołaliśmy się już podnieść. W efekcie kadra Estonii pokonała we Włocławku Polskę 82:78, odnosząc tym samym trzecie zwycięstwo w eliminacjach do EuroBasketu.
Polska – Estonia 78:82 (18:19, 22:19, 13:19, 25:25)
Polska: Ponitka 23, Balcerowski 15, Sokołowski 10, Michalak 10, Schenk 8, Petrasek 7, Żołnierewicz 2, Dziewa 2, Gielo 0, Nizioł 0, Zyskowski 0, Pluta 0
Estonia: Tass 19, Joesaar 15, Kullamae 13, Suurorg 13, Konontsuk 11, Vene 5, Treier 4, Riismaa 2, Hermet 0, Kuuba 0
Zostaw komentarz