Poniedziałkowy wieczór Mistrzostw Świata w lekkiej atletyce stał pod znakiem biegów sprinterskich na 100 i 400 metrów.

Z piekła do nieba. To chyba najlepsze określenie prawdziwego rollercoastera, jaki przeżyła Ewa Swoboda. 11,01 i 3 miejsce w swoim biegu półfinałowym, następnie oczekiwanie na wyniki rywalek z pozostałych serii. I nagła informacja…zabrakło 1 tysięcznej do finału Mistrzostw Świata. Szok i niedowierzanie. Na pierwszych krokach było widać potknięcie naszej zawodniczki, które zresztą potwierdziła w wywiadach.

Chwilę później pojawiały się informacje o dołączeniu Polki do walki o medale. Sama Ewa dowiedziała się o tym udzielając wywiadów w mixed zonie. Nie kryła łez. Przyjechała pewna swojej formy, nastawiona na walkę z najlepszymi, chcąca wyśrubować swój rekord życiowy. Wielu liczyło na rekord kraju. Na szczęście dzięki pracy polskiego sztabu, który złożył protest, nasza biegaczka została dołączona do wąskiego finału. Kilkadziesiąt minut później dzielnie walczyła do samego końca. 10,97s i 6 pozycja na świecie w biegu na 100 metrów. To najlepsza lokata polskiej sprinterki w historii tej konkurencji na Mistrzostwach Świata. Złoto dla Amerykanki- Sha’Carri Richardson (10,65).

“Aniołek” nie pozostawił złudzeń. Do awansu na jedno okrążenie pewnie awansowała Natalia Kaczmarek. Nasza biegaczka zwyciężyła swoją serię z czasem 49,50, co było najlepszym wynikiem spośród wszystkich półfinałów. W czwartek mistrzyni Polski powalczy o medal najcenniejszego kruszcu. Jest czwartą Polką, która wystąpi w finale biegu na 400 metrów podczas mistrzostw globu.

W czołowej ósemce nie wystartował niestety Damian Czykier. Błąd w półfinale kosztował go stratę cennych setnych. Nasz reprezentant był siódmy w swoim biegu (13,97). Po złoto sięgnął Grant Holloway.