Dziś przyszedł czas na pierwszy wywiad z uczestnikiem Igrzysk Paralimpijskich. Naszą rozmówczynią była pogodna i pełna optymizmu osoba, a także wytrwała i dążąca do celu zawodniczka. Przed Wami rozmowa z Lucyną Kornobys, która opowiada jak pchnąć marzenia o osiem metrów przed siebie.

W życiu każdego sportowca przychodzi moment słabości i zwątpienia. Widziałem, że próbowałaś swoich sił w innych konkurencjach rzutowych. Nie masz tak czasami, że chciałabyś odłożyć kulę na bok i bardziej polubić się właśnie z oszczepem albo dyskiem?

Niestety nie. Odłożyłam oszczep, gdyż bark jest po operacji i już nie mam możliwości rzucania oszczepem. Po drugie kulę lubię najbardziej. To jest to, co sprawia mi radość. Na początku w oszczepie odnosiłam większe sukcesy niż wówczas w kuli. Gdy zaczęłam ćwiczyć bardziej siłowo, stricte pod pchnięcie kulą, to oszczep przestał już daleko latać.

 

Kula dała Ci wiele. Jesteś już utytułowaną zawodniczką. Na Twoim koncie są m.in. dwa srebra z Rio oraz Tokio, Mistrzostwo świata i Mistrzostwo Europy. Brakuje jednak tego upragnionego krążka – złota na Igrzyskach Paralimpijskich. Uważasz, że jesteś w stanie to zrobić?

Tak, kula jest moim priorytetem. Jeśli bym nie myślała o złocie to co ze mnie za zawodnik. Wiem, że nie będzie to łatwe, ale cały czas próbuję. Marzenia są po to by je spełniać, a nie tylko marzyć.

 

W tym sezonie pchałaś 8,30. Myślisz, że to wystarczy na olimpijski medal? A może na konkurs szykujesz coś ekstra?

Szczerze to chciałabym więcej, ale myślę, że to powinno wystarczyć na medal. Jak będzie to się okaże już na konkursie. Trener twierdzi, że jest dobrze, więc muszę mu zaufać.

 

W 2016 roku zdobyłaś swój pierwszy medal na Igrzyskach. Jak wspominasz tamten wyjazd do Brazylii?

Rio było fantastyczne pod wieloma względami. Przede wszystkim nauczyłam się ile głowa może zdziałać i jak ważny jest spokój przed startem. Nie pamiętam kompletnie ceremonii dekoracyjnej. Tak naprawdę gdyby nie YouTube to bym nie wiedziała jak przebiegała ta ceremonia. Poza tym spełniłam też wtedy swoje najważniejsze wówczas marzenie, czyli zdobycie medalu paraolimpijskiego.

Fot. Materiały własne SBC

Pięć lat później przyszedł czas na specyficzną Paraolimpiadę w Tokio. Było tak oczywiście ze względu na Covid-19. Czy dla Ciebie jako zawodnika odmienność w organizacji całej imprezy była bardzo odczuwalna?

Tak, dawało się odczuć restrykcje również na Igrzyskach. Brak widzów odbiera radość z samego udziału. Takie jednak były czasy. Ciągle testy, maseczki i zakaz spotykania się z innymi. Zdecydowanie dało się to wszystko odczuć.

 

Będziesz chorążym naszej reprezentacji wraz z Maciejem Lepiato. Jak wiele to dla Ciebie znaczy?

To ogromna duma i radość. Oznacza to nic innego, jak docenienie moich osiągnięć sportowych oraz działań na rzecz sportu paralimpijskiego. Jestem szczęśliwa, że otrzymałam takie wyróżnienie. Znaczy to prowadzenie naszej reprezentacji do walki o medale.

 

Czujesz dużą presję związaną z pełnieniem takiej funkcji?

Jak na razie nie. Myślę, że to będzie funkcja bardziej reprezentacyjna. Nic więcej poza tym nie robimy.

 

Masz już 46 lat i nie da się ukryć, że dla sportowca czas płynie nieubłaganie szybko. Czy odczuwasz dużą różnicę jeśli chodzi o własne możliwości, porównując rok 2016 i 2024?

Tak, oczywiście czuję różnicę przede wszystkim w regeneracji. Konkurencje techniczne nie są jednak aż tak związane z wiekiem, jak te wydolnościowe. Mam koleżanki starsze ode mnie i cały czas startujące w zawodach. Uważam, że dopóki zdrowie będzie pozwalać dopóty będę stratować.

 

Moje marzenie, które chcę spełnić po zakończeniu kariery to…

Spełnić się w funkcji radnej w radzie miasta. Chciałabym poprowadzić innych do czynnego funkcjonowania w trakcie swojego życia pomimo niepełnosprawności. I co najważniejsze, chcę połączyć oba środowiska – pełnosprawnych i niepełnosprawnych – abyśmy działali razem bez podziałów, wspólnie.