Z nieba do piekła, tak można opisać dzisiejszy występ Huberta Hurkacza. Polak w minioną sobotę odniósł największy sukces w tym sezonie – wygraną w turnieju ATP 1000 w Szanghaju pokonując przy tym Andreya Rublova, Sebastiana Korde czy dzisiejszego rywala Zhinzhen Zanga. W Tokio role się odwróciły i to Chińczyk wyeliminował naszego zawodnika z dalszych etapów rywalizacji 1:2 (6:3,4:6,7(7):6)

Japonia po raz kolejny okazała się nieszczęśliwa. Hubert nie wygrał tu jeszcze żadnego meczu w swojej karierze. Dwa lata temu na igrzyskach również rozegrał tylko jeden mecz. Na dyspozycję z dzisiejszego dnia na pewno wpłynęły zaledwie dwa dni przerwy. Pod koniec było widać już wyraźne oznaki zmęczenia u naszego zawodnika. Choć pierwszy set dawał nadzieję na coś więcej. Zaczęło się źle bo od straty serwisu, ale Polak odrobił stratę przełamania, a następnie wyszedł na prowadzenie 5:3 podając na mecz. Wszystko poszło sprawnie i nic nie zwiastowało porażki. W drugiej partii losy się odwróciły. To Hurkacz zdobył przewagę, ale niestety jednym z punktów zwrotnych w meczu było odłamanie, a następnie bardzo zacięta i bliska końcówka, gdzie Chińczyk wypracował sobie dwie piłki na set. Polak nie zdołał się wybronić i doszło do kolejnej potyczki, co grało na korzyść bardziej wypoczętego Zhanga.

 

Mimo wyrównanych gemów nie udało się przekuć wygranej na swoją korzyść. Tie-break zadecydował, że do następnej rundy awansuje aktualnie najlepszy tenisista z Chin. Zmęczenie dało o sobie wyraźnie dać. Teraz czas na reset i ostatnie dwa turnieje w Europie.