Maks Kaśnikowski znakomicie rozpoczął zmagania w challengerze ATP w Oritsei. Polak wyeliminował turniejową „dwójkę” i był znacznie lepszy. 20-latek przypomniał tym zwycięstwem, że drzemie w nim bardzo duży talent i nie należy go nigdy skreślać.

Biało-Czerwony poprzednich tygodni nie wspomina raczej zbyt miło. Polak w ostatnim czasie przegrał cztery bardzo wyrównane spotkania, które mogły się rozstrzygnąć na jego korzyść. Maks od challengera w Szczecinie wygrał zaledwie dwa mecze.

Trenujący na co dzień w Grodzisku Mazowieckim zawodnik z reguły na szczeblu challengerowym musi się przebijać przez kwalifikacje. Tym razem było inaczej. W Oritsei Maks dostał się do turnieju głównego z rankingu. Losowanie nie przebiegło jednak po jego myśli.

Jego rywalem był Gauthier Onclin. Belg został rozstawiony w imprezie z numerem drugim i był zdecydowanym faworytem. Przed tygodniem brał udział w imprezie ATP 250 w Antwerpii. W rankingu plasuje się o około 100 „oczek” wyżej od Biało-Czerwonego.

Maks pokazał, że ranking nie gra roli. Na korcie prezentował się znacznie lepiej niż jego przeciwnik. Świetnie serwował, grał dobrze z głębi kortu i świetnie atakował. Belg się łatwo frustrował, ale dzisiaj był wyraźnie słabszy. Polski talent wygrał 6:1, 6:4 i wystąpi w drugiej rundzie!

Tyle szczęścia nie mieli nasi pozostali tenisiści. Kacper Żuk odpadł w Ortisei w pierwszej rundzie, po dwusetowej porażce z utalentowanym Estończykiem, Markiem Lajalem. Filip Peliwo przegrał w Playford z Marckiem Polmansem 4:6, 0:6.