Za nami kolejne spotkania drugiej kolejki w Orlen Basket Lidze. Dziś oczy kibiców polskiej koszykówki klubowej były zwrócone w stronę Ostrowa Wielkopolskiego oraz Lublina. W pierwszym piątkowym pojedynku, Stal pokonała Czarnych Słupsk. Wieczorne starcie na Lubelszczyźnie przyniosło natomiast pozytywne rozstrzygnięcie dla przyjezdnych z Warszawy, którzy okazali się lepsi od miejscowego Startu.

Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski – Energa Icon Sea Czarni Słupsk 70:66 (27:15, 15:21, 13:20, 15:10)

Gospodarze mieli w tym spotkaniu coś do udowodnienia. Po niezwykle wyrównanych trzech kwartach w pojedynku z silną ekipą Dzików, podopieczni Andrzeja Urbana zupełnie przespali ostatnią część gry. Końcowa różnica była ogromna (25-punktowa wygrana Dzików Warszawa), choć sam przebieg wydarzeń na to nie wskazywał. Teraz Stal chciała za wszelką cenę pokazać, że potrafi walczyć, jak równy z równym, w pełnym wymiarze czasu.

Goście po inauguracji sezonu także nie mieli powodów do zadowolenia. Domowa klęska z PGE Spójnią Stargard z pewnością przyniosła słupszczanom zawód i sprawiła spore rozczarowanie wśród kibiców. Dziś z perspektywy Czarnych należało się zatem przełamać, jeśli ten zespół wciąż celował w wysokie lokaty na koniec obecnej kampanii.

Fot. Orlen Basket Liga

Początek spotkania niezwykle dobrze układał się dla ekipy gospodarzy. Stal zdominowała rywala w pierwszych 10 minutach na boisku, tworząc sobie dwucyfrową przewagę. Czarni w drugiej odsłonie meczu pokazali jednak nieco więcej jakości, zmniejszając dystans o połowę. Mimo wszystko to ostrowianie trzymali kontrolę, dzięki czemu schodzili na przerwę z korzystnym rezultatem.

Taki stan rzeczy nie zdołał utrzymać się zbyt długo, a drastyczne zmiany były widoczne tuż po przerwie. Przyjezdni wyprowadzali coraz wyraźniejsze ciosy, które poskutkowały odwróceniem ról. Po trzech kwartach, to Czarni byli bliżej końcowego triumfu, prowadząc 56:55. Chwilę po rozpoczęciu czwartej części tej rywalizacji, podopieczni Mantasa Cesnauskisa zaliczyli świetną serię, doprowadzając do stanu 64:55 na swoją korzyść. W tamtym momencie można było pomyśleć, że wszystko układało się po ich myśli. Niestety była to chwila, w której dobre wiadomości dla słupszczan dobiegły końca.

Zawodnicy Stali zdecydowanie lepiej znieśli wojnę nerwów w decydujących akcjach. W efekcie miejscowi dogonili drużynę gości, a następnie zadali ostateczne uderzenie, dzięki czemu odnieśli cenne zwycięstwo w stosunku 70:66. W takim wypadku Tasomix Rosiek Stal w świetnym stylu podniosła się po druzgocącej czwartej kwarcie w meczu z Dzikami Warszawa. W szeregach Energa Icon Sea Czarnych natomiast nadal pozostawał smutek i rozczarowanie, spowodowane nieudanym początkiem obecnego sezonu.

Stal: Rosenthal 15, Lambrecht 14, Rolon 11, P. Wojcik 8, Zębski 8, Egner 6, Vene 6, J. Wójcik 2

Czarni: Stein 16, Hagins 11, Nowakowski 8, Sueing 8, Jackson 7, Ford 5, Musiał 4, Tomczak 4, Dziemba 3

Fot. Tasomix Rosiek Stal Ostrów Wielkopolski


Polski Cukier Start Lublin – Legia Warszawa 78:89 (24:15, 19:29, 24:24, 11:21)

Obie te drużyny, oprócz tego, że mierzą wysoko, łączy przede wszystkim jedna postać – Wojciech Kamiński. Obecny szkoleniowiec Startu jeszcze w ubiegłym sezonie decydował o taktycznej warstwie ekipy z Warszawy. Strony rozeszły się dość szybko (przed Pucharem Polski), przez co popularny “Kamyk” pozostał bez pracy. Przed obecnymi rozgrywkami odezwały się do niego… władze klubu z Lublina. Dzięki temu Kamiński kontynuuje swoją karierę trenerską w Polsce. Kolejny etap rozpoczął się dla niego wybornie, a wyjazdowa wygrana w Toruniu może napawać optymizmem.

Fot. Materiały własne

Legia natomiast zaliczyła szokujący falstart. Warszawianie polegli na własnym parkiecie z MKS-em Dąbrowa Górnicza, postrzeganym jako outsidera świeżo rozpoczętej kampanii 2024/25. Przyjezdni przyjeżdżali zatem na pojedynek ze Startem z nastawieniem na szybkie zmazanie plamy z pierwszej kolejki OBL.

Fot. Orlen Basket Liga

Podobnie jak w pierwszym piątkowym pojedynku, lepiej w mecz weszła drużyna gospodarzy. Start w pierwszych minutach dość śmiało poczynał sobie w ofensywie, zaś goście mieli drobne problemy z wykończeniem akcji. W efekcie lublinianie zbudowali przewagę wynoszącą 9-10 oczek, która utrzymała się już do końca otwierającej części gry. Po powrocie zawodników na parkiet mogliśmy natomiast zobaczyć zamianę ról. Legia zabrała się do odrabiania strat, co w drugiej połowie kwarty przyniosło zamierzony skutek – doprowadzenie do remisu. Ostatecznie legioniści na przerwę schodzili z jednopunktowym prowadzeniem, a taki stan rzeczy utrzymywał się jeszcze przez kolejne 10 minut.

Fatalna końcówka

Zgromadzeni w Hali Globus kibice, z pewnością liczyli na lepsze widowisko, niż to, co wydarzyło się w ostatniej kwarcie. Na decydującą część meczu podopiecznym Wojciecha Kamińskiego nie wystarczyło już sił, a także koncentracji. Miejscowi z każdą kolejną minutą widocznie tracili energię i zaangażowanie. Warszawianie zdominowali końcówkę tego starcia, krok po kroku dystansując przeciwników. W związku z tym, Legia pokonała Start Lublin 89:78, skutecznie zmazując plamę po niespodziewanej porażce w pierwszej kolejce OBL.

Start: Lecomte 16, Ramey 12, De Lattibeaudiere 10 (11zb.), Drame 10, Williams 8, Krasuski 6, Put 6, Karolak 5, Pelczar 5

Legia: Pluta 17, McGusty 16, Vucić 16 (10zb.), Kolenda 12, Jones 9, Silins 9, Evans 8, Grudziński 2, Wilczek 0

Fot. Legia Kosz