Kolejny tydzień z Orlen Basket Ligą za nami. Na zakończenie 13 kolejki polskiej ekstraklasy oglądaliśmy starcie Czarnych Słupsk z Zastalem Zielona Góra, a także Dzików Warszawa z Mistrzami Polski z Sopotu. Walka o ostatnie cztery miejsca na turniej finałowy Pucharu Polski ciągle trwa i były to bardzo istotne starcia dla aż 3 z 4 wyżej wymienionych klubów (Trefl ma już awans). Zobaczymy zatem, jak przebiegały oba niedzielne spotkania na obiektach w Słupsku oraz Warszawie.
Energa Icon Sea Czarni Słupsk – Orlen Zastal Zielona Góra 81:54 (23:16, 22:9, 12:16, 24:13)
Pojedynek Czarnych z Zastalem miał istotny wpływ na późniejsze szanse obu ekip na awans do turnieju finałowego Pucharu Polski. Zarówno słupszczanie, jak i zielonogórzanie znajdowali się w drugiej połowie tabeli, jednak dzięki wygranej nadal mogli myśleć o wyjeździe do Sosnowca, aby powalczyć o pierwsze w tym sezonie trofeum. Pomimo dobrej dyspozycji i sensacyjnych zwycięstw ekipy z Zielonej Góry, to dzisiejsi gospodarze byli faworytami starcia w Hali Gryfia, co dobitnie ukazało nam się już od samego początku.
Mocne otwarcie
To był mocno ofensywny początek meczu, szczególnie w wykonaniu gospodarzy. Wynik spotkania celną „trójką” otworzył Michał Nowakowski, natomiast po chwili tym samym odpowiedział Michał Sitnik. Słupszczanie pokazywali jednak, że mają sytuację pod kontrolą, budując nawet dwucyfrową przewagę. Świetnie spisywał się wcześniej wspomniany Nowakowski, a także Justice Sueing. Wyżej wymieniona dwójka rzuciła pierwsze 11 punktów w ekipie gospodarzy, którzy w głównej mierze za ich sprawą konsekwentnie odjeżdżali drużynie z Zielonej Góry. Po chwili do Nowakowskiego oraz Sueinga dołączył jeszcze Alex Stein i to Czarni po 7 minutach pojedynku prowadzili 23:12, a na zakończenie pierwszej kwarty 23:16.
Gwóźdź do trumny
Druga część tego pojedynku to istny gwóźdź do trumny i tak zagubionego już Zastalu. Przyjezdni nie byli w stanie zdobywać punktów, przez co w mgnieniu oka ich straty drastycznie się zwiększały. Nie pomagał im również fakt, że po stronie miejscowych wciąż świetną dyspozycją strzelecką wykazywał się Michał Nowakowski, który do przerwy miał na koncie aż 18 oczek. Ostatecznie słupszczanie po 20 minutach zdystansowali rywali z Zielonej Góry na 20 punktów (45:25), wygrywając drugą kwartę w stosunku 22:9.
Błędy, błędy i jeszcze raz błędy…
Następna odsłona pierwszego niedzielnego starcia w OBL nie była już tak obfita w efektowne akcje i celne rzuty. Tym razem na parkiecie Hali Gryfia pojawiało się sporo błędów oraz strat, przy czym dodatkowo obie ekipy raziły nieskutecznością. Taka gra stanowiła czystą korzyść dla ekipy Czarnych, którzy z bezpieczną przewagą nad gośćmi odliczali już kolejne minuty do końcowego zwycięstwa. Zastal nadal nie potrafił się wstrzelić, a drogę do kosza przeciwników znajdował głównie Wesley Harris. Amerykanin pozwolił jednak swojemu zespołowi na minimalne zmniejszenie dystansu do miejscowych, natomiast odrobienie 16 oczek przed ostatnimi 10 minutami gry wydawało się niezwykle trudnym zadaniem do wykonania.
Kropka nad i
Finałowa kwarta stanowiła dobre podsumowanie tego spotkania – Czarni prezentowali się solidnie w ataku, Zastal za to był w tym elemencie fatalny. Zielonogórzanie mieli dziś bardzo słaby dzień w ofensywie, nie przekraczając w żadnej z wcześniejszych kwart 16 rzuconych punktów! Nie inaczej było i tym razem, ponieważ przyjezdni dobili do zaledwie 13 oczek, przy czym słupszczanie do swojego dorobku dodali ich w tym fragmencie o 11 więcej. W efekcie klub z Zielonej Góry wyraźnie uległ Energa Icon Sea Czarnym Słupsk, przegrywając starcie w Hali Gryfia 54:81.
Czarni: Nowakowski 20, Sueing 17, Stein 15, Tomczak 8, Jackson 6, Musiał 5, Ford 4, Manjgafić 4, Dziemba 2, Czoska 0
Zastal: Harris 18, Hodge 11, Saulys 9, Sitnik 5, Kołodziej 4, Woroniecki 3, Murphy 2, Thornwell 2, Łabinowicz 0
Dziki Warszawa – Trefl Sopot 71:76 (15:19, 14:25, 18:23, 24:9)
Drugie i zarazem ostatnie niedzielne spotkanie w ramach rozgrywek Orlen Basket Ligi miało miejsce w stosunkowo niewielkiej i klimatycznej Hali Koło, gdzie miejscowe Dziki podejmowały, będących w sporej przebudowie Mistrzów Polski z Sopotu. Trefl, który w ostatnim czasie przeprowadzał sporo zmian, nadal nie może uznać kadry za zamkniętą (Terrell Harris nie przeszedł testów medycznych), przez co ich dyspozycja wciąż może być nierówna. Mimo wszystko sopocianie wywalczyli już miejsce na turniej finałowy Pucharu Polski i mogą spokojnie walczyć o kolejne wygrane, nie martwiąc się o miejsce na zawodach w Sosnowcu. Warszawianie natomiast, choć przed tą kolejką legitymowali się gorszym bilansem od rywali, nie byli bez szans i realnie mogli myśleć o końcowym triumfie.
Bez większych przewag
Pojedynek w Warszawie przez większą część pierwszej kwarty miał oblicze dość wyrównanego, a obie ekipy dobrze wykorzystywały nadarzające się okazje. Świetnie z miejscowymi kibicami przywitał się John Fulkerson, który zastąpił w zespole Nicka McGlynna. Amerykanin w efektowny sposób otworzył wynik spotkania, wsadzając piłkę do kosza. Później swoje punkty dokładali także inni gracze Dzików (m.in. Mateusz Szlachetka, Janari Joesaar), jednak gracze drużyny gości nie pozwalali im się rozpędzić. W efekcie to Trefl nieco przejął kontrolę w końcówce pierwszej kwarty, dominując rywali na tablicach. Różnica punktowa powstała natomiast dopiero w ostatnich 26 sekundach tego fragmentu, kiedy to sopocianie za sprawą celnego rzutu wolnego Jakuba Schenka i skutecznej akcji Aarona Besta odjechali warszawianom na 4 oczka (19:15).
Odjazd
Od ostatnich chwil pierwszej części meczu aż do przerwy Trefl wyglądał zdecydowanie lepiej od podopiecznych Krzysztofa Szablowskiego czego potwierdzeniem było drugie 10 minut gry. Impuls do ataku na samym początku dał Schenk, który dwukrotnie trafił z dystansu. Co więcej, kolejne 5 oczek dla gości dołożył Nahiem Alleyne, przy czym miejscowi swoją pierwszą zdobycz zaliczyli dopiero po 4 minutach rywalizacji. Sopocianie nie chcieli się na tym jednak zatrzymywać i kontynuowali tylko potwierdzali swoją dominację.
Główną rolę odgrywał wówczas fenomenalny Alleyne, trafiając do kosza raz za razem. Amerykanin w samej drugiej kwarcie zanotował 13 punktów, w pewnym momencie dając swojemu zespołowi najwyższe dotychczas 18-punktowe prowadzenie (44:26). Ostatecznie przyjezdni schodzili na przerwę w dobrych nastrojach, a także z korzystnym rezultatem, który po 20 minutach wynosił 44:29.
Utrzymywanie przewagi
Drugą połowę Mistrzowie Polski rozpoczęli już może nie w tak brawurowy sposób, jednakże kontrolowali tablicę wyników i nie pozwalali rywalom na wyraźne serie punktowe. Za każdym razem, kiedy Dziki zaliczały 4 bądź 5 oczek z rzędu (głównie dzięki skutecznemu Mateuszowi Szlachetce) podopieczni Żana Tabaka znajdowali na to odpowiedź, przywracając przewagę na pułap ok. 15 punktów.
Trzeba także przyznać, że gospodarze nie prezentowali dziś wybitniej formy, a ich chwilowe przestoje w ataku były skutecznie wykorzystywane przez ekipę z Sopotu. Sopocianie dokładnie w takiej sytuacji, w 27 minucie meczu, za sprawą udanych akcji Nicka Johnsona i Geoffreya Groselle’a objęli prowadzenie 59:40. Taka różnica utrzymała się już praktycznie do końca trzeciej kwarty, którą obrońcy tytułu zwyciężyli w stosunku 23:18.
„Dzika” pogoń
Co tam się wydarzyło?! Dziki pomimo bardzo trudnej sytuacji (20 punktów straty) nie wywiesiły białej flagi i odważnie ruszyły w pogoń za Mistrzami Polski. Akcja po akcji, rzut po rzucie, minuta po minucie – oni naprawdę skutecznie wybijali z rytmu najlepszy zespół minionych rozgrywek. Szaloną ofensywę rozpoczęły punkty Grzegorza Grochowskiego, później do tego dokładał się jeszcze Mateusz Szlachetka i przede wszystkim Szwed Denzel Anderson. Warszawianie zaliczyli serię 17 punktów z rzędu (!), a w tym czasie szkoleniowiec rywali ani razu nie poprosił o przerwę na żądanie. Trzeba zapytać, gdzie w tamtym momencie był Żan Tabak i jego zawodnicy?
Timeout dla Trefla przy stanie 67:64 przyniósł jednak oczekiwane efekty. Sopocianie, choć dali zbliżyć się miejscowym na 1 oczko, zdołali wrócić na odpowiednie tory i w decydujących momentach spotkania przechylić szalę na swoją korzyść. Pozytywny impuls do gry dały dwie skuteczne akcje Johnsona, a po nim do kosza trafił jeszcze Schenk. Kilka chwil później Polak dorzucił jeszcze dwa celne osobiste, dzięki czemu goście ponownie mieli bufor bezpieczeństwa (75:69).
Po szalonej pogoni i niesamowitej walce Dziki Warszawa ostatecznie uległy w Hali Koło Treflowi Sopot 71:76. Warszawianie zaliczyli tym samym szóstą porażkę w tym sezonie, nadal nie gwarantując sobie udziału w ćwierćfinale Pucharu Polski.
Dziki: Szlachetka 18, Andersson 14, Joesaar 12, Fulkerson 9, McGill 5, Mokros 4, Wesson 4, Grochowski 3, Bender 2
Trefl: Johnson 16, Alleyne 13, Schenk 13, Groselle 12, Zyskowski 9, Witliński 7, Best 4, Moten 2
Zostaw komentarz