W środowym meczu trzeciej kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów, Industria Kielce podjęła u siebie lidera grupy B – FC Barcelonę.

Barcelona w drugiej kolejce Ligi Mistrzów pokonała Pick Szeged 31:30, a następnie zwyciężyła z CD Bidasoą Irun 36:30.

Drużyna biało-żółto-niebieskich natomiast pokonała w tej samej serii HC Zagrzeb i przegrała na wyjeździe z Nantes 23:20.

 

Katalończycy zagrali bez swojej gwiazdy – Diki Mema, który doznał kontuzji barku.

Zespół Industrii również wszedł na boisko osłabiony. Nadal kontuzje leczą Szymon Sićko, Jorge Maqueda i Alex Dujshebaev. Na boisku zabrakło Cezarego Surgiela, który był podany w składzie na dzisiejszy mecz. Spotkanie jednak oglądał z trybun.

– To może być dla nas najłatwiejsze spotkanie.W historii jest jeden najlepszy klub i nazywa się FC Barcelona. Potem są Kiel i Veszprem. Kiedy grasz przeciwko tym drużynom, nie masz nic do stracenia. Nie płaczemy. W środę chcemy powalczyć o dwa punkty. Koszulka Barcelony waży bardzo dużo i zobowiązuje. Nie jesteśmy pewni, czy zagra Dika Mem. Jesteśmy przygotowani tak, jakby miał pojawić się na boisku. Jedyne, czego możemy się spodziewać, to tego, że przyjedzie najlepszy zespół na świecie. Z naszej strony zrobimy wszystko, aby z nimi powalczyć i wygrać – mówił na przedmeczowym briefingu szkoleniowiec Kielc, Talant Dujhebaev.

– Nasi kibice to zawsze nasz ósmy zawodnik. Bez naszych kibiców nie jesteśmy tym samym zespołem. Nie zawsze wygrywamy, ale zawsze czujemy to wsparcie i dajemy z siebie trochę więcej. Atmosfera z pewnością będzie niesamowita, a my z naszej strony zrobimy wszystko, żeby dwa punkty zostały w domu – dodał.

Zdjęcie

Mecz rozpoczął bramką z drugiej linii Melvyn Richardson.
Szybko odpowiedział Benoit Kounkoud, a zaraz potem dwa celne strzały oddał Dylan Nahi i kielczanie odskoczyli na 3:1.
Przyjezdni nie dali jednak rozwinąć rywalom skrzydeł i zaczęli odrabiać straty. Kiedy wyrównali wynik, przez kolejne minuty walka toczyła się punkt za punkt. Dopiero w 20. minucie goście zaczęli wypracowywać sobie coraz większą przewagę chociaż obrona Kielc była dość mocna. Błędy jednak pojawiały się w ofensywie kiedy zespół nie wykorzystali kilku stuprocentowych sytuacji co pozwoliło Katalończykom zejść na przerwę przy czterobramkowym prowadzeniu.

Po powrocie na boisko goście dołożyli kolejne trafienie i byli o pięć “oczek” do przodu.
Wicemistrzowie z czasem pomniejszyli różnicę o dwie bramki, ale musieli się przy tym mocno napracować ponieważ rywale złapali wiatr w żagle i wydawało się, że nie ma dla nich rzeczy niemożliwych.
Na kwadrans przed końcem spotkania Barcelona prowadziła 20:24. Kielczanie zaczęli grać nerwowo co przełożyło się na skuteczność… Katalończycy wykorzystywali każdy błąd gospodarzy i odpowiadali szybką kontrą.

 

Industria Kielce – FC Barcelona 28:32 (13:17)

Kielce: Mestrić, Wałach, Cordalija – Nahi 5, Gębala, D. Dujszebajew 4, Olejniczak 6, Karacić 1, Moryto 4, Kounkoud 3, Karaliok 3, Monar 2, Rogulski

Barcelona: Perez de Vargas, Nielsen – Bazan, Carlsbogard, Arino 2, Blas Clos, Janc 1, N’guessan 3, Gomez 6, Thiagus Petrus, Makuc 1, Ortega, Richardson 8, Frade 3, Cikusa 6, Rodriguez 2