W swoim ostatnim meczu kwalifikacyjnym do EURO 2024, Polska zmierzyła się na swoim stadionie z Czechami. Dla Biało-Czerwonych był to mecz o podtrzymanie szans na awans, dla Czechów natomiast było to spotkanie o bilet na przyszłoroczną imprezę. Polakom nie udało się zwyciężyć, co niestety poskutkowało utratą szans na bezpośredni awans.

Polacy dziś po prostu musieli wygrać, w przeciwnym razie o awans walczyliby jedynie w nadchodzących barażach. Początek jednak nie pokazał wielkiej woli walki żadnej z ekip. Oglądaliśmy głównie walkę w środku pola, a raczej próby przebicia się Polaków przez głęboko ustawiony zespół rywali. Bardzo dobrymi zagraniami i rajdami z piłką, popisywał się w pierwszej połowie Nicola Zalewski, który był głównym motorem napędowym większości akcji biało-czerwonych. To właśnie on przyczynił się do zdobycia bramki otwierającej wynik w 38 minucie spotkania. Podopieczny Jose Mourinho zagrał dobrą piłkę w pole karne, przez co obrona Czech została zmuszona do interwencji. Błąd popełnił obrońca gości – Tomas Holes. Po jego złej interwencji piłka odbiła się od bramkarza i opadła gdzieś w okolice 6 metra, gdzie zgarnął ją Jakub Piotrowski, a następnie pokonał bramkarza, strzelając swoją pierwszą bramkę w barwach narodowych. Czesi nie zdołali odpowiedzieć przed końcem pierwszej części spotkania i Polacy zeszli do szatni z jednobramkowym prowadzeniem. 

Druga połowa niestety zaczęła się dla nas koszmarnie. Już w 49 minucie zamieszanie w polu karnym wykorzystał Tomas Soucek i strzałem z bardzo bliskiej odległości pokonał Wojciecha Szczęsnego. Po tej bramce spotkanie zaczęło się od nowa i właściwie wyglądało tak, jak w pierwszej części spotkania. Obie reprezentacje rywalizowały głównie w środku pola bez pomysłu na stworzenie sobie dobrej sytuacji bramkowej. Dla Czechów taki wynik wcale nie był krzywdzący, ponieważ mieli oni jeden rozegrany mecz mniej, co przekładało się na jedną szansę więcej w kontekście walki o awans. Polacy natomiast wiedzieli, że następnego meczu nie będzie i albo wygrają dziś, albo będą musieli podjąć walkę w barażach. W ostatnich minutach regulaminowego czasu gry mecz miał największe tempo. Najpierw kilka ataków Biało-Czerwonych, później dwa groźne ataki Czechów, ale nic z tego nie miało przełożenia na zmianę wyniku. Chwilę później wybrzmiał końcowy gwizdek Daniele Orsato, który był jednocześnie symbolem końca spotkania, jak i szans Polaków na awans. 

Dla Polaków dzisiejszy wynik nie ma żadnej wartości. Walka o awans na EURO 2024 zakończyła się tak naprawdę niecały miesiąc temu, gdy na PGE Narodowym Polacy zremisowali z Mołdawią. Biało-Czerwoni wypuścili wtedy szansę na awans, które na tamten moment zależały tylko i wyłącznie od nich. Przed dzisiejszym spotkaniem potencjalny awans był jedynie “matematyczny” i nie zależał od nas, a od wyników naszych rywali. Czy progres jest zauważalny? Być może, ale czy przy takich rywalach powinniśmy cieszyć się z tego, że nie może być gorzej? Nie sądze. 

Baraże zaczynają się wiosną przyszłego roku i to wtedy Polacy zagrają dwa mecze, które mogą dać im przepustkę na Euro. Czesi natomiast 20.11 zmierzą się z Mołdawią i mecz ten zarówno dla nich, jak i dla Mołdawii będzie meczem o awans. Polska 21.11 zagra kolejne spotkanie, ale będzie to jedynie mecz towarzyski z Łotwą.

 

POLSKA 1:1 CZECHY