Ostatnie dni są dla Maksa Kaśnikowskiego dość nietypowe. Polski tenisista pojechał do Bad Waltersdorf na turniej ATP Challenger 125. Polak był blisko awansu do 1/8 finału, mimo że początkowo nie był nawet pewny gry!
Maks Kaśnikowski w ubiegłym tygodniu dotarł do drugiej rundy turnieju w Szczecinie. Polak brał także udział w rywalizacji deblowej i wystąpił u boku Łukasza Kubota. Polacy dotarli do ćwierćfinału.
Maks zakończył zmagania w najbardziej prestiżowym polskim challengerze w czwartkowy wieczór i już w piątek rano pojechał do Austrii. Polak nie zgłosił się do tej imprezy i liczył, że dostanie się do turnieju kwalifikacyjnego jako rezerwowy.
W sobotę wieczorem okazało się, że nie udała mu się ta sztuka. Zaledwie jeden zawodnik mógł się zapisać jako tzw. “alternate”. Wykorzystał to Timo Stodder, który jest w rankingu wyżej od naszego reprezentanta.
W niedzielę rano z turnieju wycofał się Miljan Zekić i okazało się, że Polak będzie mógł zagrać w drabince eliminacyjnej. Jego pierwszym rywalem był reprezentant gospodarzy Syl Gaxherri. Kaśnikowski pewnie wygrał 6:1, 7:5.
W poniedziałek 20-latek rywalizował o prawo startu w turnieju głównym i mierzył się z utytułowanym, czeskim deblistą, Petrem Nouzą. Niestety przegrał 6:3, 3:6, 3:6.
Dzisiaj rano okazało się, że Biało-Czerwony jednak wystąpi w turnieju głównym. Na skutek wycofania jednego z tenisistów Polak wszedł do drabinki głównej jako „szczęśliwy przegrany”.
Na początku wszystko się układało po myśli naszego tenisisty. Maks wykorzystywał swoje szanse, grał bez presji i przechodził do ofensywy. Pierwszego seta wygrał 6:0. W drugiej partii początkowo wyglądało to dość podobnie. Polak prowadził 5:3, miał cztery piłki meczowe i nagle się wszystko zmieniło.
Kaśnikowski nie wykorzystał swoich szans, a w decydującej odsłonie miał wyraźne problemy zdrowotne. Łapał się za brzuch, słabo serwował i nie startował do wielu piłek. Przegrał 6:0, 5:7, 1:6. Kolejnym rywalem Francesco Passaro będzie jego rodak, Andrea Pellegrino.
Zostaw komentarz