Martyna Kubka i Weronika Falkowska wygrały turniej WTA 125 w grze podwójnej. Polki okazały się niepokonane triumfując w całej imprezie bez straty seta! Dla polskich tenisistek jest to jeden z największych sukcesów w karierze. O awans do finału singla powalczy dziś Maja Chwalińska.
Finał debla rozgrywany był w piątek jako pierwszy z trzech pojedynków na korcie centralnym. Był bardzo zacięty i wyrównany, a w nim Falkowska i Kubka okazały się lepsze 6:4, 7:6 (7-5) od Szwajcarki Celine Naef i Serbki Niny Stojanović.
– Rywalki zaczęły na nas wywierać presję w końcówce tego finału, przez co ciężko było zamknąć cały mecz, ale na szczęście Naef popełniła błąd w samej końcówce, więc domknęłyśmy go. Może gdzieś tam w ważnych momentach ręka trochę zadrżała, ale najistotniejsze jest, że wygrałyśmy dzisiaj. Nasze przeciwniczki były aktywniejsze na siatce w drugim secie, my zdominowałyśmy siatkę w pierwszym. One widać, że chciały coś zmienić, ale utrzymałyśmy koncentrację i wytrzymałyśmy trudną końcówkę w tie-breaku. Nawet przy naszym wysokim prowadzeniu potrafiły wywierać presję na returnie, zwłaszcza przy drugich serwisach – powiedziała Falkowska.
Wiele emocji dostarczyła końcówka drugiej partii, w której Polki obroniły trzy setbole od stanu 15-40 przy 5:6. Dorowadziły w ten sposób do tie-breaka, w którym odskoczyły na 3-0, a następnie 6-1. Potem zaczęły się nerwy, cztery niewykorzystane piłki meczowe, a skuteczna okazała się dopiero piąta z nich.
– Zdecydowanie pozytywnie oceniam ten turniej. Zagrałyśmy dobre mecze i nie straciłyśmy nawet seta, mimo tego, że dwa spotkania były naprawdę wyrównane. Wiemy, że w deblu kobiecym różnie bywa, bo jedna czy dwie piłki mogę zmienić losy meczu i nawet wysokie prowadzenie może nie zagwarantować zwycięstwa. Ze wszystkich spotkań finał był zdecydowanie najcięższy. Rywalki grały najszybszą piłką, więc zadanie było niełatwe. Musiałyśmy być cały czas nisko na nogach oraz aktywne na sieci. Jak widać, udało nam się to doskonale. No i doping z trybun był słyszalny, czułyśmy cały czas wsparcie kibiców – powiedziała Kubka, która zdobyła po raz pierwszy tytuł w imprezie rangi WTA 125.
– Super, że jest taki turniej w Warszawie. Sama mam 15 minut od domu, więc dojazdowo jest dla mnie wyśmienicie. Organizacyjnie również nic bym nie zmieniła, bo tak naprawdę wszystko miałyśmy zapewnione. Teraz potrzebny mi będzie krótki odpoczynek, dwa tygodnie treningów, a potem będę kontynuować grę na hardzie, najprawdopodobniej w Hiszpanii – dodała.
Falkowska odniosła trzecie już zwycięstwo w turniejach WTA 125, które stanowią bezpośrednie zaplecze dla imprez rangi WTA Tour. Przed rokiem zawodniczka LOTTO PZT Team razem z Katarzyną Piter doszła na kortach Legii do finału turnieju WTA 250.
– Fajnie jest wygrać w Warszawie, szczególnie, że jestem z Warszawy. Dobrze jest pokazać się miejscowym. Tym bardziej cieszę się, że udało się wygrać, ponieważ w ubiegłym roku przegrałam tutaj w finale, a teraz sięgnęłam po tytuł. Zawsze jestem najbardziej zła, gdy przegrywam w finale. Cieszę się też, że turniej jest w samej w Warszawie, gdzie każdy może łatwo dojechać. Dzięki temu mogliśmy liczyć na udział publiczności, byłam zdziwiona trochę jak wiele osób przyszło na trybuny. Osobiście wolę nawierzchnię i piłki, którym grałyśmy na Legii, aniżeli te na mistrzostwach Polski. Wszystko w tym tygodniu było bardzo dobrze zorganizowane i dobrze się tu czułam – dodała Falkowska, która zaraz po finale wyleciała na Gran Canarię, gdzie w przyszłym tygodniu zagra w turnieju ITF W100 w deblu, a w niedzielę rozpocznie start w eliminacjach singla.
Zostaw komentarz