Dzisiaj RTS Widzew Łódź ogłosił w swoich social mediach kolejny transfer. Nowym bramkarzem łódzkiej drużyny został Rafał Gikiewicz.

Urodzony 26.10.1987 roku w Olsztynie, karierę rozpoczynał ze swoim bratem Łukaszem w juniorach Warmii Olsztyn. Swój seniorski debiut zaliczył w wieku 17 lat, w czwartoligowym DKS Dobre Miasto. W 2008 sprawdzany był w Legii Warszawa oraz w Jagiellonii Białystok i to właśnie z nią podpisał czteroletni kontrakt w 2008 roku.

Z Jagiellonią Białystok zdobył Puchar Polski 2009/2010. Przed końcem meczu 1/8 finału z Arką Gdynia obronił rzut karny przy stanie 0:0 i dzięki temu zespół mógł rozegrać dogrywkę.

30 sierpnia 2010, na dwa dni przed zamknięciem okienka transferowego Gikiewicz zdecydował się wrócić do rodzinnego Olsztyna, gdzie w tamtejszym drugoligowym Stomilu miał występować przez rok na zasadzie wypożyczenia. Jednak pół roku później podpisał kontrakt ze Śląskiem Wrocław, z którym w sezonie 2011/2012 wywalczył mistrzostwo Polski. Naszą ligę opuścił w lipcu 2014 roku, żeby dołączyć do niemieckiego Eintracht Braunschweig. Potem grał jeszcze w SC Freiburg, Unionu Berlin i FC Augsburg. Łącznie w Bundeslidze rozegrał 126 spotkań, a w 2. Bundeslidze równe 100. Latem zeszłego roku zamienił niemiecką ligę na Turcję i przeszedł do Ankaragucu, z którym na początku lutego rozwiązał kontrakt.

 

W wywiadzie dla klubowej telewizji Gikiewicz powiedział:

„Gdy rozwiązałem umowę w Turcji za porozumieniem stron, nie miałem dużo czasu na znalezienie klubu, bo w niektórych ligach pozamykały się już okienka. Odezwałem się do trenera Andrzeja Woźniaka i później Widzew odezwał się do mnie. Użyłem swoich kontaktów, bo to właśnie za kadencji trenera Woźniaka w reprezentacji Polski powołał mnie do kadry Jerzy Brzęczek. Powiedziałem trenerowi, że prawdopodobnie rozwiążę kontrakt i będę potrzebował klubu. Nigdy nie wybrzydzałem, a jednak Widzew to jest duża marka i dlatego dziś tu jestem. Przede wszystkim dwie strony muszą chcieć, bo z niewolnika nie ma pracownika. Rozmawiałem z dyrektorem sportowym i ta chemia między nami od razu była.

Wiadomo, że gramy dla kibiców, nie dla siebie. Gramy dla naszych fanów, bo to oni kupują bilety i przychodzą na stadion jak do teatru na spektakl. Dla mnie w czasie covidu bez kibiców nie było w zasadzie piłki. To było coś odwróconego. Stąd cieszy mnie to, że tu jest wypełniony cały stadion i nie ważne czy Widzew wygrywa, czy przegrywa, to kibice stoją za klubem. W ciężkich momentach musimy być razem, ale też powinniśmy być jednością gdy jest dobrze, żeby pokazywać, że jesteśmy mocni”.

Całego wywiadu można posłuchać tutaj