PSG Stal Nysa po ciekawym spotkaniu pokonała GKS Katowice na zakończenie 22. kolejki siatkarskiej PlusLigi. Oprócz ostatniego seta, było to zacięte starcie. Dla gospodarzy to zwycięstwo za trzy punkty jest bardzo ważne, bo pozwoliło im awansować na 9. miejsce w tabeli i przybliżyło ich do play-offów. Jednak walka o najlepszą ósemkę zapowiada się niezwykle emocjonująco i zapewne będzie trwać do ostatniej kolejki.

Maratoński set na otwarcie

Początek i pierwsza część pierwszego seta była ze wskazaniem na drużynę z Katowic. Goście mieli, a to dwa, a to trzy punkty przewagi. Taki wynik zawdzięczali solidnej grze na przyjęciu i niewielkiej liczbie błędów w ataku. Nawet, gdy Nysa doprowadziła do remisu 12:12, to natychmiastowo Katowiczanie znów uciekli na dwa punkty. Jednak gospodarze w najważniejszym momencie weszli na wyższy poziom. Najpierw znów doprowadzili do równowagi, było 17:17, by za chwilę wyjść na prowadzenie 20:18. Wtedy jednak na zagrywce siatkarze GKS-u spisywali się bardzo dobrze i po chwili znów był remis. Pierwsza okazja na skończenie seta przypadła gościom, ale nie udało im się wykorzystać tej okazji. Końcówka była wyrównana i zacięta, do rozstrzygnięcia seta potrzebna była gra na przewagi. Oba zespoły grały punkt za punkt. Stal Nysa co drugi punkt wychodziła na prowadzenie i miała 4 piłki setowe z rzędu, ale żadna z nich nie została wykorzystana. Przy wyniku 28:28 Lukaš Vašina zaserwował asa i tym razem GKS miał setballa. Katowice przegrali dwie kolejne akcje i znowu Nysa miała kilka kolejnych szans na wygranie seta. Udało się za siódmym razem. Pierwszy set zakończył się wynikiem 33:31 dla gospodarzy. Świetnie w tych ostatnich akcjach spisał się kapitan Stali, Zouheir El Graoui.

Nosa do roszad miał trener Pliński. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że zmianami wygrał tę partię zespół z Nysy. Najpierw przy stanie 16:17 trener gospodarzy przeprowadził podwójną zmianę, gdzie Maciej Muzaj i Patryk Szczurek zastąpili Remigiusza Kapicę i Tsimafeia Zhukouskiego. Potem, gdy było 21:22, słabo dysponowanego dziś Michała Gierżota zastąpił Wojciech Włodarczyk. Wszystkie te zmiany okazały się strzałem w dziesiątkę. Pierwszy set trwał aż 40 minut.

Bez większych emocji

Drugi set to w początkowej jego fazie podobny scenariusz do tego, co zobaczyliśmy w secie otwierającym ten mecz. Dwupunktowe prowadzenie GKS-u i wyrównana gra punkt za punkt. To było istne déjà vu. Ale tylko do pewnego momentu. Przy wyniku 15:15 niespodziewanie aż pięć punktów z rzędu zdobyli Katowiczanie i było to poważne prowadzenie na takim etapie seta. Co więcej, była to największa przewaga w całym meczu. Taką zaliczkę udało się wypracować gościom ze Śląska głównie dzięki świetnie postawie w polu serwisowym. GKS utrzymywał to wysokie prowadzenie. Gra punkt za punkt była mu bardzo na rękę. Końcówka tego seta nie miała większej historii. Stal nie potrafiła dogonić rywali i ta partia zakończyła się rezultatem 25:19 dla ekipy Grzegorza Słabego. Ta odsłona meczu trwała 25 minut, a więc kwadrans krócej niż set pierwszy.

Po zakończeniu tej partii w oczy rzuciła się przede wszystkim jedna statystyka, która mocno zaważyła, oprócz słabego przyjęcia gospodarzy, na takim wyniku. Nysa popełniła aż 7 błędów w ataku, przy zaledwie dwóch takich pomyłkach ze strony rywala. To duża różnica. Na tyle duża, że zaważyła na porażce zespołu Daniel Plińskiego w drugim secie.

Nysa wróciła, kiepska końcówka GKS-u

Tego seta, jak i poprzedniego, w składzie PSG Stali Nysa rozpoczęli ci, którzy dali dobre zmiany po wejściu z ławki w końcowej fazie pierwszej partii: Maciej Muzaj, Patryk Szczurek i Wojciech Włodarczyk. GKS cały czas grał w niezmienionym zestawieniu, bo jego gra wyglądała dobrze i nie było powodów do zmian. Goście ciągle grali swoje i prowadzili już 9:6, znów dzięki dobrej postawie na zagrywce. To był zdecydowanie ich bardzo mocny punkt tego dnia. Stal jednak w mgnieniu oka wróciła do gry. Drużyna Daniela Plińskiego zdobyła sześć punktów z rzędu i było 12:9. Taka przewaga nie utrzymała się jednak na dłuższy czas, bo kilka minut później mieliśmy już 15:15 i znów zapowiadały się duże emocje w końcowej fazie seta. Obie drużyny zaciekle walczyły o tego seta. Aczkolwiek w końcówce nie popisał się Marcin Waliński, bo najpierw został zablokowany, a w kolejnej akcji zaatakował w aut i z 21:21 zrobiło się 24:21 dla Stali.

Katowiczanie mieli czego żałować, bo znów grali dobrze, a zaprzepaścili to poprzez nie najlepszą postawę w kilku ostatnich akcjach tego seta. Mieli duży przestój, gdy stracili 6 punktów z rzędu, ale ciągle dobrze funkcjonował z ich strony serwis. Kapitalnie w ataku natomiast spisywał się Jakub Jarosz, który skończył 5 z 6 piłek. Zaś w drużynie gospodarzy najlepiej w tym secie punktował Maciej Muzaj, który uzbierał 6 “oczek”. Na uwagę zasługiwał też fakt, że GKS w tym i poprzednim secie nie miał ani jednego punktowego bloku. Trzeci set trwał 29 minut.

Miazga w czwartym secie

Tym razem lepiej, dużo lepiej seta otworzył zespół z Nysy. Na samym starcie mieliśmy wynik 5:0 dla gospodarzy dzisiejszego starcia. Trzynastej drużynie PlusLigi ewidentnie końcówka poprzedniej partii podcięła skrzydła. A ekipa z województwa opolskiego była bardzo zdeterminowana by wygrać to spotkanie za 3 punkty i ciągle być w grze o play-offy. GKS jednak jeszcze nie złożył broni i z 7:1 zrobiło się już tylko 8:5. Aczkolwiek Stal Nysa grała jak na faworyta przystało i odbudowała sześciopunktową przewagę, którą następnie konsekwentnie powiększała. Później była to już wręcz dominacja, bo nawet 18:8 prowadził zespół Daniela Plińskiego. Mecz efektownie, asem serwisowym, zakończył Wojciech Włodarczyk. Do trzynastu tego seta wygrali gospodarze.

W tej części spotkania nie było wielkiej rywalizacji. Od samego początku Nysa dyktowała warunki i pod każdym względem była lepsza od Katowiczan. To był koncert w jak się okazało, ostatnim secie, który był najkrótszy ze wszystkich i trwał 24 minuty.

Bardzo ważna wygrana

To zwycięstwo za trzy punkty jest niezwykle cenne dla Stali, bo zespół z Nysy dzięki temu zrównał się w liczbie oczek z PGE Skrą Bełchatów i wyprzedził w tabeli ZAKS-ę Kędzierzyn-Koźle (ona ma jeszcze mecz zaległy) i ciągle ma realne szanse na play-offy. Obecnie gospodarze dzisiejszego meczu są na 9. miejscu. Sytuacja jest bardzo interesująca i walka o grę w ćwierćfinałach najlepszej siatkarskiej ligi świata zapowiada się pasjonująco. Natomiast GKS nie wykorzystał szansy by awansować na 12. miejsce. W następnej kolejce Stal pojedzie do Radomia, czyli do zdecydowanie najsłabszej drużyny tego sezonu, a Katowiczanie podejmą u siebie AZS Olsztyn.

MVP – Zouheir El Graoui
Czas meczu – 1h 58 min

PSG Stal Nysa 3:1 GKS Katowice
(33:31, 19:25, 25:22, 25:13)

PSG Stal Nysa: 10 Remigiusz Kapica, 8 Dominik Kramczyński, 9 Michał Gierżot, 1 Zouheir El Graoui, 12 Nicolas Zerba, 11 Tsimafei Zhukouski, 20 Kamil Szymura (l)

GKS Katowice: 7 Jakub Jarosz, 33 Łukasz Usowicz, 1 Marcin Waliński, 11 Lukaš Vašina, 13 Sebastian Adamczyk, 8 Davide Saitta, 4 Bartosz Mariański (l)