Projekt Warszawa w drugim ćwierćfinałowym spotkaniu siatkarskiej Ligi Mistrzów podejmował dziś na własnym terenie Halkbank Ankara. W premierowym meczu górą byli goście, którzy zwyciężyli 3:1. Tym samym warszawianie byli pod ścianą. Aby awansować do półfinału potrzebowali nie tylko zwycięstwa za pełną pulę punktów, lecz także zwycięskiego złotego seta.
Premierowy set dla warszawian
Siatkarze Projektu Warszawa przystąpili do dzisiejszego rewanżu z Halkbankiem Ankara w pełni zmotywowany. Już na samym początku premierowej odsłony zbudowali kilkupunktowe prowadzenie (9:5, 11:7) i utrzymywali ten dystans przez dłuższy czas. Nie bez powodu mówi się jednak, że w siatkówce prawdziwa gra zaczyna się po 20. punkcie. Zawodnicy z Turcji rzucili się w pogoń i zdołali zbliżyć się do stołecznego zespołu na zaledwie jedno oczko (18:19). Ku uciesze polskich kibiców taka sytuacja nie zdeprymowała naszych zawodników, a wręcz przeciwnie natchnęła ich do jeszcze lepszej gry. Końcówka pierwszego seta była w wykonaniu podopiecznych Piotra Grabana wręcz koncertowa, od stanu 21:20 Projekt zdobył cztery punkty z rzędu, dzięki czemu zapisał premierową odsłonę na swoim koncie, zwyciężając 25:20.
Drugi również dla Projektu
Końcowe fragmenty pierwszego seta mogły dodać skrzydeł siatkarzom Projektu Warszawa. Tak też się stało w istocie. Gra toczyła się punkt za punkt tylko w początkowej fazie drugiej partii, do stanu 10:10. Z każdą kolejną akcją to warszawianie przejmowali inicjatywę na boisku i brylowali nie tylko w ataku, lecz również na zagrywce, dzięki czemu zdołali odskoczyć od rywali najpierw na dwa punkty (14:12), a następnie konsekwentnie zwiększali dystans. Gdy na tablicy wyników pojawił się rezultat 20:15 wydawać się mogło, że gospodarzom nie może przydarzyć się już nic złego. Po zdobyciu przez nich kolejnych trzech oczek z rzędu było już 23:16. Nieco nerwowości i błędów w grze polskiego zespołu pojawiło się przy piłkach setowych. Zainterweniował jednak szkoleniowiec naszej ekipy, co dało pozytywny efekt. Trzecią szansę na zakończenie tego seta wykorzystał Artur Szalpuk, co sprawiło, że ta odsłona zakończyła się przy stanie 25:19, a w całym meczu było już 2:0.
Mecz wygrany za trzy
Trzecia odsłona była niezwykle istotna dla dalszych losów polskiego zespołu. Rozpoczęła się od udanych akcji z obu stron (1:1). Po dłuższej akcji nieoczywistym zagraniem popisał się Jurii Semeniuk, który dał Projektowi dwupunktową przewagę (3:1). Świetnie dysponowany w polu serwisowym był dziś Bartłomiej Bołądź, który posłał dwa asy serwisowe z rzędu (6:4). Rywale zdołali doprowadzić do remisu 6:6 i pozostawać w kontakcie z warszawianami w kolejnych wymianach. Co więcej po asie serwisowym po raz pierwszy od dawna goście wyszli na skromne prowadzenie (10:9). Natychmiast zareagował Piotr Graban, który poprosił o czas.
Po krótkiej grze punkt na punkt, znów na prowadzenie wysforowali się gospodarze (13:11). Tym razem o czas poprosił trener rywali. Nie wybiło to jednak z uderzenia warszawian, którzy wciąż utrzymywali wysoki poziom własnych zagrań. Co więcej, po niezwykle odważnym ataku Artura Szalpuka miejscowi mieli już cztery oczka przewagi (16:12), a po kolejnym udanym zagraniu warszawian, znów na przerwę zdecydował się Igor Kolakovic. Goście zdołali wyprowadzić pojedyncze skuteczne ataki, lecz siatkarze Projektu nieco utrudnili sobie zadanie bowiem w ich szeregi wdarła się odrobina dekoncentracji. Przy stanie 20:18 przerwali jednak pogoń rywali, a chwilę później z piłką w ataku minął się Leal, ponadto widowiskowym blokiem popisał się Jurii Semeniuk. Tym samym warszawianie odzyskali kontrolę nad wydarzeniami na boisku i zwyciężyli w tej partii 25:20, a w całym spotkaniu 3:0. Nie był to jednak koniec emocji na Torwarze. O losach awansu do półfinału miał zdecydować złoty set.
w złotym secie!
Po rozegraniu trzech partii siatkarze obu zespołów mieli świadomość, że o losach awansu zdecyduje złoty set rozgrywany do 15 punktów. Emocje można było zauważyć także u zawodników rezerwowych oraz kibiców zgromadzonych na hali, którzy postanowili śledzić poczynania swoich ulubieńców na stojąco. Jako pierwszy w polu serwisowym pojawił się Jan Firlej, który pewnie wprowadził piłkę do gry, co więcej w ataku pomylił się Leal, dzięki czemu gospodarze wyszli na 1:0. Chwilę później Turcy wyprowadzili skuteczne zagranie ze środka (1:1), by po kolejnej akcji prowadzić 2:1. Szczęście dopisało polskiemu zespołowi, który mimo nieporozumień w obronie doprowadził do remisu po tym jak rywale wyprowadzili kolejny autowy atak (2:2).
Przewaga Turków
Przy ataku Kooya na challenge zdecydował się Piotr Graban. Holender nie popełnił jednak błędu. Niezawodny w ataku po raz kolejny okazał się Szalpuk, dzięki któremu na tablicy wyników znów widniała równowaga (3:3). Bohater ostatniej akcji został ukarany żółtą kartką za dyskusje, co najlepiej świadczy jaki ładunek emocjonalny niosły ze sobą ostatnie wymiany. Po obiciu bloku i problemach w przyjęciu Projekt tracił już dwa oczka (4:6). W tym momencie o czas poprosił Piotr Graban. Co gorsza naszej ekipie przytrafił się wręcz niedopuszczalny na tym poziomie błąd ustawienia.
Złą passę po raz kolejny przełamał Szalpuk (5:7). Zablokowany zaś został Bołądź, co oznaczało zmianę stron przy stanie 5:8 z perspektywy gospodarzy. Do pomocy w przyjęciu pojawił się Kevin Tille, a pewny atak wyprowadził Jakub Kochanowski. Niestety, środkowy Projektu zagrał serwis w aut. Jurii Semeniuk, podobnie jak Szalpuk był dziś praktycznie bezbłędny i po jego ataku było 7:9. W odpowiedzi blok obił Leal. Po ataku Branda o drugi challenge poprosił szkoleniowiec warszawa, jednak i tym razem nie było błędu rywali. Nadzieję w serca polskich kibiców wlał jeszcze widowiskowy blok naszej ekipy. W końcowych fragmentach gry znacznie swój poziom poprawił Leal, który praktycznie się nie mylił.
Przy stanie 12:8 dla Halkbanku Graban wziął drugi czas. Po polskiej stronie zdecydowanym liderem był Szalpuk, który po przerwie zdobył kolejny punkt (9:12). Po utracie dwóch oczek z rzędu przez gości o kolejny czas poprosił Igor Kolakovic (12:10). Fatalny błąd przytrafił się Bołądziowi, który zaatakował w siatkę (10:13). Znów sprawy w swoje ręce wziął Szalpuk (11:13), a Bołądź dostał szansę na rehabilitację w polu serwisowym. Świadomy zagrożenia Kolakovic poprosił o drugą przerwę. Niestety, nasz atakujący posłał zagrywkę w aut. Przy piłce meczowej pomylił się także Micah Ma’a, lecz przy drugiej okazji goście byli już bezbłędni i zwyciężyli w złotym secie 15:12, dzięki czemu po raz drugi w historii znaleźli się w Final Four Ligi Mistrzów.
PGE Projekt Warszawa – Halkbank Ankara 3:1* (25:20, 25:19, 25:20,*12:15)
Zostaw komentarz