Kamil Majchrzak po krótkiej przerwie, spowodowanej kontuzją, wrócił w wielkim stylu do rywalizacji. Polak otrzymał od organizatorów dziką kartę do drabinki głównej challengera w Rwandzie. Do tej pory świetnie wykorzystuje swoją szansę, pokonując 4 tenisistów notowanych w okolicach 300-200 miejsca. Na początku ograł Bogdana Bobrowa (ATP 388), w 1/8 Juana Pablo Pasa (ATP 589), a w ćwierćfinale rozstawionego z 3 Calvina Hamery (ATP 219). W żadnym z poprzednich spotkań nie stracił seta. W rankingu ATP już awansował do top 600. Dzisiaj stoczył zacięty bój z Holendrem Maksem Houkesem.

Wygrana w tym meczu nie przyszła łatwo

Polak miał problemy w pierwszym secie. Nie wykorzystał swoich break pointów, a następnie sam został przełamany na 3:5. Miał szansę na odwrócenie losów spotkania, kiedy to Holender serwował na zakończenie seta. Rozpoczął gema od wyniku 40:0. Niestety trzy następne punkty wygrał Maks i miał piłkę kończącą. Polak obronił dwa setbole, ale przy trzecim już nie dał rady.

W drugiej partii Kamil stanął przed trudnym zadaniem gonienia wyniku. Udało się zdobyć przełamanie w najbardziej dogodnym momencie, przy stanie 5:4 i serwisie Holendra. Był to break point, który jednocześnie dawał szansę na zamknięcie całego seta. Polak tę okazję wykorzystał. Rozstrzygająca partia rozpoczęła się dość nerwowo. Kamil bronił swoje podanie, ale udało się zapanować nad sytuacją. Po raz drugi przełamał Holendra na 5:3. Zamknął gema wygrywając pierwszą piłkę meczową.

Całe spotkanie zakończyło się wynikiem 2:1 (4:6, 6:4,6:3). Niegdyś 75 zawodnik rankingu ATP powalczy jutro o pierwszą wygraną turnieju rangi challenger w tym sezonie. Zwycięstwo da Kamilowi awans w okolice 440 miejsca.