Roman Biliński do ostatniego weekendu wyścigowego w serii FROC podchodził jako lider klasyfikacji generalnej, mając 56 punktów przewagi nad drugim Liamem Sceatsem.

Tor:

Tor Highland Motorsport Park, na którym rozgrywano ostatnią rundę, położony jest na południu Nowej Zelandii. Posiada on 22 zakręty oraz ma ok. 4,100 km długości.

Kwalifikacje:

Kwalifikacje były zrobione inaczej niż zwykle. Były one podzielone na 3 części. Pierwsza z nich ustalała kolejność kierowców na polach startowych do 1 wyścigu. Z niej do Q2 awansowało 13 kierowców. W ostatniej części czasówki brała udział jedynie 8 kierowców i ona decydowała o ustawieniu na starcie 3 wyścigu.

Biliński wykręcił swoje najszybsze okrążenie podczas Q1 – 1:28.011, dzięki czemu zwyciężył w kwalifikacjach pierwszych. Niestety chwilę po ustanowieniu tego czasu, rozbił swój bolid, przez co nie tylko stracił szanse udziału w pozostałych częściach czasówki, ale jeszcze musiał wystartować z 4 lokaty w 1 wyścigu.

1 wyścig:

Roman wyprzedził jednego z rywali i błyskawicznie awansował na 3 miejsce. Od tego momentu Biliński bardzo mocno naciskał Hedga, ale na tym torze ciężko jest atakować. Callum również prezentował świetną defensywną jazdę, przez co Polak przez cały wyścig musiał oglądać jego tylnie skrzydło. Podczas tego wyścigu, od początku do samej mety prowadził najgroźniejszy rywal Romana – Liam Sceats, dzięki czemu Nowozelandczyk przedłużył swoje nadzieje na zdobycie mistrzostwa tej serii.

2 wyścig:

Stawkę w tej części weekendu, na starcie ustaliły wyniki z 1 wyścigu, lecz czołowa ósemka z niej musiała się ustawić w odwróconej kolejności. Z tego by wychodziło, że Polak miałby wystartować z 6 miejsca, ale Xie dostał karę przesunięcia, za falstart podczas poprzedniej części rywalizacji, dlatego Biliński ruszył z lokaty wyżej.

Na pierwszym okrążeniu Sceats popełnił błąd i stracił kilka lokat, co było bardzo dobrą wiadomością dla Polaka, który awansował na 4 pozycję. Miał chrapkę na wyprzedzenie Abela, co mu się na początku jeszcze nie udało. Na 3 lokatę jednak i tak awansował na kolejnym kółku, choć gdy Roman był już z przodu, doszło do małego kontaktu między jego tylnim kołem, a przednim skrzydłem Abela. Mogliśmy odetchnąć z ulgą, ponieważ nie doszło do żadnych uszkodzeń czy pękniętej opony w bolidzie Polaka. Biliński udowodnił to chwilę później, kręcąc najlepsze czasy, dzięki czemu zaczął się zbliżać do czołowej dwójki. Na 12 okrążeń do końca podążał już tuż za tylnym skrzydłem Woods-Tootha, którego wyprzedził 3 kółka później. Od tego momentu Roman zaczął walczyć z liderem tego wyścigu – Aronem. Przez tą rywalizację Polak zamiast zyskać, stracił swoje miejsce.

Ostatecznie Polak ukończył ten wyścig na 3 miejscu, a w połączeniu z dopiero 9 miejscem Liama Sceatsa, dało to Romanowi Bilińskiemu mistrzostwo serii Formuły Regional Oceania Championship.

Do końca tego sezonu został już tylko jeden wyścig, który odbędzie się o 4 polskiego czasu. On nie zmieni już jednak zwycięzcy tej serii.