Piotr Matuszewski jest obecnie drugim najlepszym polskim deblistą. Polak plasuje się co prawda poza czołową setką rankingu, ale może się to zmienić już w przyszłym tygodniu! 26-latek potrzebuje jeszcze dwóch wygranych meczów w challengerze w Tajpej, żeby mógł o tym myśleć.

Matuszewski od kilku tygodni połączył siły z Australijczykiem Matthew Romiosem. Ich współpraca układa się bardzo dobrze – w tym sezonie wygrali zmagania w New Delhi i dotarli do finału w Morelos.  Na początku kwietnia wystąpili nawet wspólnie w imprezie ATP w Houston, ale nie był to udany debiut.

Zdecydowanymi faworytami byli Polak i Australijczyk, jednak zwycięstwo nie przyszło im łatwo. Tajwańczycy doskonale wykorzystywali pierwsze podanie, a także skutecznie bronili break pointów, zwłaszcza przy stanie 1:2 i 2:3. Przez moment mogli nawet zagrozić pod koniec seta, co okazało się kluczowe dla przebiegu meczu. Matuszewski i Romios wyszli na prowadzenie 5:3, wygrywając przy własnym serwisie, a następnie odnieśli sukces w kolejnym gemie, zbliżając się do ćwierćfinału.

Początek drugiego seta nie był korzystny dla Matuszewskiego i Romiosa, którzy szybko przegrali 1:4, zwiastując możliwość decydującego super tie-breaka. Jednak ostatecznie tak się nie stało. Polsko-australijski duet zdołał odwrócić losy meczu, wygrywając trzy kolejne gemy z rzędu i ponownie przełamując serwis przeciwników w kluczowym momencie, przy stanie 6:5.

Następnie wykorzystali trzecią piłkę meczową i zakończyli pojedynek. Mimo trudności, rozstawiona z numerem dwa para awansowała do ćwierćfinału. Tam mogą zmierzyć się z kolejną parą Tajwańczyków lub Australijczyków – Jakiem Delaneyem i Maksem Purcellem.