Cóż za mecz! Asseco Resovia Rzeszów pokonała 3:2 Bogdankę LUK Lublin w meczu 14. kolejki Plus Ligi. Sprawdziło się stare siatkarskie przysłowie, że jeśli nie wygrywasz meczu 3:0, to przegrywasz go 2:3. Drużyna z Lublina nie wykorzystała aż sześciu piłek meczowych, dzięki czemu Resovia wróciła z dalekiej podróży i zanotowała dwunaste zwycięstwo w sezonie. Emocji nie brakowało!

Fenomenalnie weszli w mecz goście z Lublina. Trener Resovii, Giampaolo Medei przy stanie 3:8 poprosił o pierwszy czas. Po przerwie Rzeszowianie odrobili dwa punkty, ale niedługo później LUK wrócił do pięciopunktowej przewagi. U gości dobrze funkcjonował blok. Na uwagę zasługiwał też Marcin Komenda, dzięki któremu nieraz skrzydłowi mogli atakować na pojedynczym bloku. Jednak ciągłe ataki Lublinian po skosie w końcu przestały dawać wymierne korzyści, czego efektem był wynik 18:19 w newralgicznym momencie seta. Natomiast do remisu 21:21 doprowadził pierwszym tego wieczora asem ze strony Resovii Stephen Boyer. O końcowym triumfie LUK-u Lublin w pierwszej partii również zadecydowała świetna zagrywka. Seta asem serwisowym zakończył Damian Schulz. Nie był to dobry początek meczu w wykonaniu Francuzów, bo Boyer grał na 43% skuteczności w ataku, a Louati miał zaledwie 33% skuteczności.

Drugi set rozpoczął się o wiele bardziej wyrównanie. Nawet gdy Asseco Resovii udało się wyjść na drobne, dwupunktowe prowadzenie, to LUK natychmiastowo odrobił straty, zdobywając trzy punkty. Długo obie drużyny grały punkt za punkt, ale można było odnieść wrażenie, że to Lublin jest pewniejszy siebie. Trochę wyglądało to tak, jakby to goście byli w roli faworyta i po wygranym pierwszym secie kontrolowali przebieg spotkania. Środkowa część seta stała pod znakiem pięknych bloków: trzech w wykonaniu LUK-u i dwóch ze strony Resovii. Przy stanie 21:21 trzema, tak, trzema asami serwisowymi z rzędu popisał się rezerwowy atakujący drużyny gości, Mateusz Malinowski. To przesądziło o zwycięstwie w drugim secie zespołu prowadzonego przez Massimo Bottiego. LUK Lublin wykorzystał drugą piłkę setową i prowadził już 2:0 w Rzeszowie.

Początek trzeciej partii był bardzo podobny do początku meczu. Lublinianie wyszli na prowadzenie 7:3, ale rotacja z Fabianem Drzyzgą na zagrywce okazała się dla Resovii bardzo udana, bo gospodarze zbliżyli się do rywali już na odległość punktu. Potem set ten miał podroby przebieg do tego otwierającego spotkanie, czyli był bardzo wyrównany. Stawka była duża, bo Resovia chciała uniknąć wysokiej porażki przed własną publicznością, a LUK chciał domknąć ten świetny w ich wykonaniu mecz i wygrać do zera. I wydawało się, że sensacja stanie się faktem, bo goście mieli dwie piłki meczowe. Jednak żadnej z nich nie wykorzystali i musieli obejść się smakiem. Rzeszowianie zagrali znakomitą końcówkę i doprowadzili tym samym do czwartego seta.

Dwa sety na przewagi, jeden wyjaśniony nieco szybciej, ale tylko przez genialną serię asów serwisowych, więc wszystko wskazywało na to, że i czwarta partia powinna być wyrównana. Nie było inaczej. Gra była zacięta, wynik ciągle na styku, aż do momentu, gdy Resovia wyszła na prowadzenie 17:14. Siatkarze Bogdanki nie znieśli w związku z tym głów i doprowadzili do remisu 20:20 i do kolejnej nerwowej i bardzo emocjonującej końcówki. Przy remisie 24:24 na zagrywkę LUK-u znów wszedł rezerwowy. Tym razem był nim Maciej Krysiak, ale on również zaserwował asa. Przy piłce meczowej posłał jednak piłkę na aut. Ostatnich kilkanaście punktów tego seta było szalenie ciekawe. Goście nie wykorzystali czterech piłek meczowych i ostatecznie przegrali do dwudziestu ośmiu tę partię.

W tie-breaku Resovia niesiona wygranymi dwoma poprzednimi setami i dopingiem kibiców, w których serca ponowie została wlana nadzieja, szybko wyszła na prowadzenie 4:1. Aczkolwiek LUK, jak to LUK w tym meczu, momentalnie odrobił straty. Gospodarze jednak po chwili zbudowali dwupunktową przewagę i tym razem już jej nie oddali. Rzeszowianie koncertowo zagrali w kilku ostatnich akcjach meczu i do dziewięciu wygrali piątego seta. Podczas całego tie-breaku panowała fantastyczna atmosfera na Podpromiu.

Asseco Resovia Rzeszów zaliczyła wielki comeback, choć przez pierwsze trzy sety (oprócz końcówki trzeciego) niemal w niczym nie przypominała drużyny, która zdobyła w zeszłym sezonie brązowy medal Mistrzostw Polski. Jednym z kluczy do sukcesu dziś była zmiana dokonana w drugim secie – Čebulj zmienił fatalnie grającego dziś Louatiego. LUK Lublin zagrał bardzo dobre spotkanie i może mieć tylko do siebie pretensje, że nie wygrał. Jednakże drużyna Massimo Bottiego kolejny raz pokazała, że nie przypadkowo jest w tabeli tuż za tymi najlepszymi drużynami. Po tej kolejce, pomimo wygranej, Resovia spadła na 4. miejsce, a LUK ciągle jest szósty. To było świetne widowisko, oby jak najwięcej takich meczów przyniósł nam nowy rok.

 

Wyjściowe składy:

Asseco Resovia Rzeszów:

9 Stephen Boyer, 7 Jakub Kochanowski, 59 Torey DeFalco, 14 Yacine Louati, 6 Karol Kłos, 11 Fabian Drzyzga, 16 Paweł Zatorski (l)

BOGDANKA LUK Lublin:

18 Damian Schulz, 1 Jan Nowakowski, 10 Tobian Christian Brand, 9 Alexandre Ferreira, 5 Marcin Kania, 4 Marcin Komenda, 17 Thales Hoss (l)

 

Asseco Resovia Rzeszów 3:2 BOGDANKA LUK Lublin

(24:26, 22:25, 26:24, 30:28, 15:9)

 

Czas meczu: 2h 23 min

MVP – Jakub Kochanowski