Polscy kibice przez pierwszy tydzień Rajdu Dakar 2024 śledzili pustynne zmagania z wypiekami na twarzy. Fantastycznie w klasie challenger radził sobie Eryk Goczał wraz z pilotem Oriolem Meną (Hiszpania). Polak i Hiszpan od wygranego prologu nie schodzili z prowadzenia i mieli już ponad godzinę przewagi nad resztą stawki. Niestety, dzień przerwy przyniósł najgorsze możliwe informacje. Oprócz najmłodszego z Goczałów powody do zmartwień ma także jego wujek Michał Goczał wraz z pilotem Szymonem Gospodarczykiem.

Organizatorzy zdyskwalifikowali zarówno Eryka i Oriola, jak i drugą z załóg Energylandia Rally Team. W obu przypadkach powodem miało być niezgodne z regulaminem sprzęgło. Decyzja jest o tyle zaskakująca, że przed startem całych zmagań pojazdy były wnikliwie sprawdzane i dopuszczone do zawodów. Co więcej pojawiły się informacje, że obie polskie ekipy dostały informację o problemach ze sprzęgłem już przed etapem Chrono 48 i miały prawo do odwołania. Niestety, protestu nie zgłoszono. Niewiadomą pozostaje czy Biało-Czerwoni zaniechali tej czynności czy nie udzielono im wystarczających informacji. Tym samym w klasie SSV w rajdzie pozostali już tylko Marek Goczał i Maciej Marton. Ostatni z naszych duetów zajmuje 28 miejsce.

Pozostaje nam trzymać kciuki za to by ukończyli tegoroczną edycję najtrudniejszego rajdu świata. Z kolei za Eryka, Michała i Szymona trzymamy kciuki w realizacji dalszych sportowych planów i liczymy na powrót w kolejnych edycjach Dakaru.