Magdalena Fręch przegrała w 1. rundzie turnieju WTA 1000 rozgrywanego w Dosze. Pomimo porażki z Wiktorią Azarenką, występ Polki można śmiało uznać za udany, bo 26-latka zagrała bardzo dobre spotkanie, a momentami grała wręcz rewelacyjnie. Najbardziej szkoda straconych szans na przełamanie Białorusinki, bo Magda wykorzystała zaledwie 22% takich okazji.

Drugi dzień turnieju WTA 1000 w Dosze można śmiało nazwać polskim dniem. Dziś na kortach w Katarze wystąpią aż trzy Polki: Magdalena Fręch, Magda Linette i Iga Świątek. Ta pierwsza nie miała łatwego zadania, bo już w 1. rundzie trafiła na utytułowaną Wiktorię Azarenkę. 26-latka po najlepszym początku sezonu i najlepszym występie w turnieju wielkoszlemowym w karierze, odpadła w kwalifikacjach w Linzu, ale w Dosze z większymi i mniejszymi problemami odprawiła dwie młode Rosjanki, dzięki czemu znalazła się w turnieju głównym. Dla Azarenki natomiast mecz z Polką był pierwszym od Australian Open, w którym odpadła w 4. rundzie z Dajaną Jastremską.

Set niewykorzystanych szans

To spotkanie mogło dla Magdaleny Fręch rozpocząć się rewelacyjnie. Polka już w pierwszym gemie meczu miała szansę przełamać Azarenkę, ale nie wykorzystała żadnej z dwóch okazji. Kolejny gem serwisowy Białorusinki, to kolejne break pointy dla Fręch. Jednak świetnie pod presją radziła sobie była liderka rankingu WTA. Łącznie w dwóch pierwszych gemach przy zagrywce Wiktorii Azarenki, reprezentantka Polski nie wykorzystała sześciu piłek na przełamanie. Za to Białorusinka już za drugim podejściem to uczyniła i prowadziła 3:1 po 23 minutach spotkania. Te pierwsze gemy były generalnie bardzo wyrównane. Wymiany były zacięte, a często to Magda dyktowała warunki gry. Mogła się podobać postawa reprezentantki Polski. Natomiast Azarenka grała trochę nerwowo. Miała duże problemy przy swoim podaniu, bo w pierwszych czterech gemach własnych serwisowych musiała bronić break pointów. I wreszcie nie obroniła. Gem siódmy pierwszego seta był zdecydowanie najdłuższy spośród wszystkich dotychczasowych i w nim Fręch wykorzystała okazję i przełamała rywalkę. Niestety nie udało się Polce wyrównać na 4:4, bo tym samym odpowiedziała Wiktoria. Zwycięstwo w pierwszym secie przypieczętowała gemem, w którym po raz pierwszy nie musiała bronić break pointów. Ba, w nim nie dała w ogóle dojść do głosu Magdzie i wygrała do zera.

To był naprawdę zacięty i wyrównany set, ale skuteczność, a właściwie jej brak po stronie Magdaleny Fręch, przy break pointach, przesądziła o zwycięstwie Białorusinki w tej odsłonie meczu. Gra Polki mogła się podobać, szczególnie to, że zagrała odważnie, ofensywnie i bez kompleksów przeciwko gwieździe światowego tenisa. Pierwszy set trwał 54 minuty.

Fantastyczna seria Polki

Drugi set rozpoczął się niedobrze dla Polki, która wyglądała na nieco podłamaną wynikiem pierwszej partii. Na samym początku seta dała się przełamać, ale od razu odpowiedziała w taki sam sposób. Jednakże długo zadowolenie po odłamaniu Azarenki nie trwało, bo za chwilę to samo uczyniła Białorusinka, więc w trzech pierwszych gemach mieliśmy trzy przełamania. Chwilę później tę serię przerwała 34-latka i było 3:1 dla niej. Marginesu błędu dla Polki już właściwie nie było. Tak się złożyło, że tych błędów Magda w kolejnych gemach popełniała niewiele i nie dość, że wygrała gema przy własnym podaniu, to w kolejnym doprowadziła do remisu w drugim secie. Na tym jej passa się nie zakończyła, bo dołożyła dwa kolejne gemy, co sprawiło, że łącznie zdobyła już cztery gemy z rzędu. Godna podziwu była postawa naszej rodaczki, bo z niejednej tenisistki będącej poza top 50 rankingu WTA po prostu, kolokwialnie mówiąc, uszłoby powietrze w takim momencie. A u Magdaleny wyglądało to wręcz przeciwnie. Było więc 5:3 dla Fręch i to Polka miała wszystko w swoich rękach, bo serwowała po seta. Tę część seta wygrała bardzo pewnie i po PIĘCIU gemach wygranych z rzędu, Magdalena Fręch wygrała drugiego seta!

Znakomity był to set w wykonaniu Polki. Od 1:3 do 6:3. To mówi wiele, ale sama gra będącej na 52. miejscu w rankingu WTA tenisistki robiła wrażenie. To był tenis na wysokim poziomie. Mecz pomimo takiej serii Magdaleny był wyrównany, o czym najlepiej świadczy fakt, że w sumie zdobytych punktów był wynik 60:60. Set drugi, pomimo tego, że liczył tyle samo gemów, co pierwszy, trwał 40 minut, ponieważ gemy wygrane podczas tej fantastycznej passy Polki nie należały do długich.

Smutne zakończenie

Początek trzeciej partii to solidna wymiana ciosów. Obie tenisistki w swoich pierwszych gemach serwisowych utrzymały podanie, bez potrzeby obrony break pointów. Gra była bardzo wyrównana. Natomiast w trzecim gemie tej odsłony meczu powróciły demony z pierwszej partii, bo Magdalena Fręch nie wykorzystała czterech szans na przełamanie rywalki. Polka potem musiała bronić piłek na 3:1 dla Azarenki, i zrobiła to znakomicie. Było więc 2:2 i emocje ciągle rosły. Kolejny gem nie miał wielkiej historii, bo Białorusinka wygrała go do zera. W następnym natomiast utytułowana tenisistka miała szansę by znacząco zbliżyć się do wygrania całego meczu, ale nie wykorzystała dwóch okazji do przełamania. W tym bardzo ważnym momencie Magda zdołała zdobyć 4 punkty z rzędu. Azarenka nie byłaby sobą, gdyby po łatwo wygranym gemie przy swoim serwisie, w kolejnym nie musiała bronić się przed przełamaniem. Polka miała jednego break pointa, ale dziś Wiktoria w takich momentach grała wręcz bezbłędnie. Dobrze grała też przy returnie, szczególnie w kolejnym gemie (przy stanie 3:4) i niestety w tak ważnym, a nawet można powiedzieć kluczowym, momencie tego seta i zarazem całego meczu, przełamała Magdę Fręch i wyszła na dwugemowe prowadzenie. Polce zabrakło dobrego drugiego serwisu w tej części meczu. Azarenka nie wypuściła z rąk zwycięstwa i ten set, jak i pozostałe zamknął się w dziewięciu gemach. Smutne zakończenie bardzo dobrego występu naszej rodaczki.

Szkoda, wielka szkoda, że w taki sposób zakończył się ten mecz. Do 3:3 było to bardzo zacięte starcie i niestety w ostatnich gemach końcowe zwycięstwo uciekło Magdzie dość szybko. Co nie zmienia faktu, że ten występ może spokojnie zaliczyć do udanych, bowiem przez niemal cały mecz grała, jak równa z równą z dwukrotną zwyciężczynią tego turnieju, dwukrotną zwyciężczynią wielkiego szlema i byłą liderką rankingu WTA. Wiktoria Azarenka w trzecim secie świetnie zagrała przede wszystkim na returnie i to przesądziło o jej końcowym triumfie.

Dobry debiut w Dosze

Nawet dla bezstronnych kibiców był to zdecydowanie bardzo ciekawy mecz. Było na czym zawiesić oko. Obie tenisistki grały na dobrym, wysokim poziomie. Biorąc pod uwagę dotychczasowy dorobek obu pań, szczególnie na słowa uznania zasługuje Magdalena Fręch, która zagrała świetny tenis. Widać, że ten sukces, jakim była 4. runda Australian Open, napędza ją i widzimy rozkwit talentu Polki. Szkoda najbardziej w tym meczu niewykorzystanych szans na przełamanie Białorusinki, bo Magda wygrała zaledwie 4 z 18 break pointów. Rywalka wykorzystała zaś 5 z 11 takich okazji. Natomiast trzeba też zaznaczyć, że bardzo silna mentalnie była dziś Wiktoria Azarenka, która w kluczowych momentach, pod presją oraz w akcjach, które musiała wygrać, grała znakomicie. Pomimo takiego rezultatu, był to udany i obiecujący debiut Magdaleny Fręch w turnieju głównym w Dosze.

Magdalena Fręch 1:2 Wiktoria Azarenka (3:6, 6:3, 3:6)

Czas meczu: 2h 35 min